A Rohanas
Jo lenne, ha szeretnel
Fantazia
Másképp dobogna
Így szólt hozzám a dédapám
Keresem, keresem
Miért Kell Elfelednem
Minden Nap Megtörténhet Velem
Esti Ének
Rok wydania: 1974
Wydawca: Pepita
W latach siedemdziesiątych cieszyli się u nas dużą popularnością, regularnie przyjeżdżali tuta na koncerty. Skorpio – zespół, który powołał do życia Karoly Frenreisz – multiinstrumentalista, wokalista i kompozytor. Wówczas (w 1973 roku) był on już uznaną postacią na węgierskiej scenie muzycznej. Zapracował na swój status działalnością w zespołach Metro i Locomotiv GT (z którą próbował podbijać zachodnie rynki). Rychło rozstał się jednak z „Lokomotywą” niezadowolony z zaangażowania zespołu w prace nad musicalem „Wyimaginowany reportaż z amerykańskiego festiwalu pop”. Była to ryzykowna decyzja, ale debiutancki album nowej formacji – w skład której oprócz lidera weszli ex – muzycy Hungarii i Mini – również okazał się sukcesem.
Zasłużenie, bo „A Rohanas” to porcja rockowego grania na wysokim poziomie. Longplay otwiera krótki, dynamiczny kawałek tytułowy. Potem mamy duży przebój – „Jo lenne, ha szeretnel” i… radykalna zmiana klimatu. Instrumentalna „Fantazia” to efektowne progrockowe granie (partie klawiszowe nieodległe od Yes i ELP) z wplecionymi cytatami z „Błękitnej rapsodii” Gershwina (w tamtych czasach łączenie klasyki z rockiem należało do dobrego tonu). Pierwszą stronę winyla zamyka kolejny hardrockowy cios „Másképp dobogna” z zadziornym riffem, przebojowym refrenem oraz zaskakującymi, saksofonowymi wstawkami lidera. Kawałek powinien przypaść do gustu fanom Deep Purple i Uriah Heep.
Stronę B otwiera kolejny wielki przebój z tego albumu – inspirowane węgierskim folkiem dzieło spółki Szucs/Frenreisz „Így szólt hozzám a dédapám” – do dzisiaj żelazny punkt koncertów Skorpio.
Wspomniana wyżej dwójka podpisała się również pod utworem „Keresem, keresem” – pięknej, rockowej balladzie, będącej ozdobą debiutanckiej płyty Skorpio. Ponad siedem i pół minuty rockowej magii…(rozbudowane gitarowe solo – ciary!). To nie ostatni długi kawałek na krążku. Jako przedostatni czeka „Minden Nap Megtörténhet Velem”, utrzymany jednak w zupełnie innym nastroju niż „Keresem, keresem”. Znów mamy do czynienia ze Skorpio w wydaniu hardrockowym, tym razem z efektownymi partiami instrumentów klawiszowych.
Obydwie kompozycje rozdziela kolejna piękna ballada „Miért Kell Elfelednem” (panowie mieli rękę do pisania nastrojowych utworów). A na finał grupa proponuje niespełna trzyminutowy, uroczy „Esti Ének”. Zgodnie z tytułem – idealnie nadający się do słuchania wieczorem.
Ciekawy, skrzący się pomysłami album. Świadectwo żywotności węgierskiego rocka dekady lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Szkoda, że Skorpio od pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych nie nagrało nowego materiału. Dobrze, że wciąż pozostaje zespołem aktywnym koncertowo…
10/10
Robert Dłucik