1. Big Guns – 3:36
2. Sweet Little Sister – 3:10
3. Can’t Stand the Heartache – 3:24
4. Piece of Me – 2:48
5. 18 and Life – 3:50
6. Rattlesnake Shake – 3:07
7. Youth Gone Wild – 3:18
8. Here I Am – 3:10
9. Makin’ a Mess – 3:38
10. I Remember You – 5:10
11. Midnight/Tornado – 4:17
Rok wydania: 1989
Wydawca: Atlantic
Skid Row to zespół, który na przełomie lat 80-tych i 90-tych cieszył się sporą popularnością. Dziś jest może troche zapomniany, a szkoda. Ich debiutancka płyta to po prostu arcydzieło. Czadowa, energiczna, oraz tym samym delikatna i chwytająca za serce.
Zaczyna się szybkim Big Guns z genialnymi okrzykami Sebastiana Bacha (wokalisty zespołu). Utwór wyróżnia się sympatyczną, trochę luzacką grą perkusji i melodyjną solówką. Następnie mamy Sweet Little Sister z ciekawym refrenem. Potem dostajemy klasyczne Skid Rowowe granie, czyli Can’t Stand The Heartache i Piece Of Me ze znakomitą partią basu. Kolejny kawałek to cudna ballada 18 And Life. Wszystko jest w niej idealne. Rewelacyjny tekst, świetna praca gitar, odlotowa solówka. Jest to utwór, który można słuchać z tysiąc razy i tak się nie znudzi. I ponownie zaczynamy ostrą jazdę. Nadchodzi bardzo dobry Rattlesnake Shake i obdarzony niezwykłym riffem Youth Gone Wild, punkt obowiązkowy każdego koncertu i utwór, przy którym nie sposób stać w miejscu. Zresztą riffy to jedna z większych zalet tego albumu. A więc świetnych zagrywek nie zabrakło również w Here I Am i Makin’ A Mess. Utwór numer 10 to druga na tej płycie świetna ballada, czyli I Remember You. Kawałek zaczyna się od pięknych akustycznych zagrywek, które wkrótce zostają zmiażdżone przez pikantne riffy. Palce lizać. Zostaje nam jeszcze mocny Midnight/Tornado z kolejnym genialnym refrenem i… koniec. No tak, to wada tej płyty. Niestety kiedyś się kończy, ale zawsze można puścić od nowa.
A więc, podsumowując: wstyd nie znać tej płyty. Niezwykły klimat tego albumu jest po prostu nie do opisania. Wielki szacunek dla pana Bacha. Był i nadal jest wspaniałym frontmanem, o czym miałem przyjemność przekonać się na jego koncercie w Warszawie. Płyta znakomita, dla mnie jest ikoną tamtych czasów. Wszystko jest na niej tak, jak być powinno. Odjechane sola, świetny wokal, niesamowite riffy. Dla mnie bomba. Polecam wszystkim.
10/10
Piotr „PITOPIETHO” Bargieł