1. I Told You Everything
2. No One’s Easy To Love
3. Memorial Day
4. Comeback Kid
5. Jupiter 4
6. Seventeen
7. Malibu
8. You Shadow
9. Hands
10. Stay
Rok wydania: 2019
Wydawca: Jagjaguwar
https://www.sharonvanetten.com/
Spoglądam na aktualne zdjęcie Sharon Van Etten i uświadamiam sobie, że artystka w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy przeszła widoczną przemianę. Do tej pory fotograficzne kadry przedstawiały raczej skromną i nieśmiałą dziewczynę, teraz w obiektyw aparatu patrzy dojrzała kobieta. Jej wzrok i postawa świadczą raczej o pewności siebie. Okazuje się, że nie jest to jedynie przybrana poza na potrzeby kompozycji zdjęcia, jej twórczość także przeszła bardzo istotną przemianę, a Sharon z góry przewidując możliwy scenariusz przyjęła twarde stanowisko: „Kiedy skończyłam nagrywać płytę wiedziałam, że znajdą się ludzie, którzy będą mieć z nią problemy. Chciałam rzucić ludziom wyzwanie i nie będę się czuć źle jeżeli znajdą się fani, którzy nie polubią tej płyty. Jestem wielowymiarowa i nie jestem już tą osobą, którą słyszeli przedtem” (z wywiadu dla portalu Songs for Whoever). Poprzednie albumy artystki były w większości oparte na gitarowych brzmieniach i miały raczej kameralno akustyczny charakter. Na najnowszym wydawnictwie „Remind Me Tomorrow” gitary zostały wycofane i tworzą tło kompozycji, pierwszy plan zdominowały elektroniczne instrumenty.
Okładka nowej płyty Van Etten przestawia zabałaganiony dziecięcy pokój, a jednym z jej bohaterów jest pozbawione ubrania dziecko. Odważne jak na obecne standardy, ale tutaj wcale nie chodzi o szokowanie, lecz raczej zasygnalizowanie faktu, że wraz odtworzeniem płyty wchodzimy w intymny świat Sharon, który jest pełen niepoukładanych spraw i o których opowiada momentami z pornograficzną dokładnością, jak niegdyś zrobił to Robert Smith. Oboje artystów łączy ta sama potrzeba upubliczniania swoich lęków. Już w pierwszych wersach pierwszego utworu Sharon przygotowuje słuchacza na bardzo osobistą opowieść, która do radosnych należeć nie będzie: „Sitting at the bar, I told you everything, You said, Holy shit, you almost died”. Elektroniczne dźwięki stały się idealnym wyborem do stworzenia depresyjnej atmosfery.
Pamiętam doskonale zaskoczenie jakie towarzyszyło piosence „Comback Kid” ,kiedy pojawiła się mediach promując „Remind Me Tomorrow”. Zjawił się utwór niemal nadający się do zabawy, ale taneczny rytm tylko stwarza radosne pozory, w tle klawisze wygrywają żałobną melodię, podobną do tej z „Cold” The Cure. W tym należy upatrywać pewną przewrotność wyboru piosenki na pierwszy singiel. Jeszcze głębiej w smutku umaczany jest „Memorial Day”, który kreuje wręcz klaustrofobiczną atmosferę. Razem z „Hands” należą do najbardziej przygnębiających. Smutek Sharon zwykle jednak otrzymuje bardziej dostępne oblicze. Jak w „Jupiter 4” gorzkim utworze o miłości. (Od razu dodam, że nie należy szukać wydumanych połączeń tytułu z jego treścią . Jupiter 4 to nazwa syntezatorów marki Roland, na których został skomponowany). Najpiękniejszym momentem płyty pozostanie jednak „Seventeen”, czyli kolejny po „Comback Kid” powrót Sharon do młodzieńczych lat i gdzie zastanawia się nad swoją siedemnastoletnią jaźnią. Na Twitterze napisała o utworze „Ze łzami w oczach dzielę się z wami moim listem miłosnym do Nowego Jorku. Miejsca, w których żyłam, zagubiłam się i odnalazłam siebie. „Całość wieńczy chyba najbardziej osobista piosenka jaką można sobie wyobrazić. „Stay” jest pewnego rodzaju listem adresowanym do swojego dziecka. Jest także dobitnym potwierdzeniem, że właśnie przez 41 minut mieliśmy okazję zbliżyć się do najbardziej intymnego świata Sharon.
„Remind MeTomorrow” przyniosło zmianę w twórczości Sharon Van Etten, czy na trwałe ? To się okaże. Na razie jest czas ustawicznego poznawania zwartości nowego albumu piosenkarki i etap ten może potrwać jeszcze długo. Płyt z tak ogromną dawką emocji szybko się nie zapomina, o ile w ogóle jest to możliwe.
9/10
Witold Żogała