1. Calm before the storm
2. New dimension
3. Last escape
4. Forgotten nightmare
5. Mind control
6. Guardian angels
7. Into the fire
8. Strange visions
9. Sun and stars
10. Gates of dawn
Rok wydania: 2010
Wydawca: Inner Wound Recordings
http://www.myspace.com/shadyon1
Muzyka francuskiego zespołu SHADYON to wypadkowa muzyki hardrockowej i
prog-powermetalu. Rytmicznie bliżej tej pierwszej opcji, natomiast jeśli
chodzi o klawisze i gitary, to raczej ukłon w stronę progpoweru.
Całości dopełnia ciekawa barwa głosu wokalisty. Operuje on nieco
wyższymi rejestrami niż te, które znamy z zespołów metalowych. Przyznam
nawet że byłem przekonany, że w zespole udziela się wokalistka.
Wprawdzie wokalizy są dość wysokie, ale dochodzi do tego jeden czynnik –
charakterystyczna matowa barwa, słowem – dość przyjemne rejestry…
ale…
Co najważniejsze album „Mind Control” zawiera niebanalne, ambitne wręcz
motywy, które korelują doskonale z prostymi patentami i nośnymi
melodiami. Nie brakuje na nim zarówno ciekawych połamańców rytmicznych,
solówek (zarówno gitarowych jak i klawiszowych), ale i łatwych do
zapamiętania refrenów.
Shadyon dość swobodnie porusza się w motywach, gdzie niemiłosiernie łoją
gitary, ale i odnajduje się w soczystych, akustycznych i przestrzennych
partiach. Nie zabrakło również smaczków w postaci orkiestracji, a te z
kolei w utworze ostatnim są wręcz wyśmienite.
Zespół wydaje się znalazł receptę na udaną miksturę muzyczną, która
trafi do zwolenników zarówno melodyjnego grania, jak i form znacznie
bardziej ambitnych. Jako całość może jednak wydawać się nieco
przytłaczający dzięki temu, że jest intensywny i wiele się na nim
dzieje. Co za tym idzie trzeba wysłuchać go w skupieniu by ogarnąć
bogactwo motywów, które w nim drzemie.
Niezwykły wokal Emmanuela Creisa sprawi natomiast, że po płytę swobodnie
mogą sięgnąć słuchacze, którzy doceniają niecodzienne rozwiązania.
Zdaję sobie sprawę, że to właśnie wokalizy mogą zdyskredytować album w
oczach fanów. Te w Shadyon lepiej pasowałyby chyba do zespołu AORowego.
Ja przyznam, że znacznie lepiej czułem się z tym kiedy byłem przekonany,
że za mikrofonem zasiada Emmanuele, a nie Emmanuel… Muzycznie – nie
dam powiedzieć złego słowa.
7/10
Piotr Spyra