SHADOW GALLERY – 2009 – Digital Ghosts

1. With Honor (9:59)
2. Venom (6:21)
3. Pain (6:22)
4. Gold Dust (6:45)
5. Strong (6:50)
6. Digital Ghost (9:37)
7. Haunted (9:36)


Rok wydania: 2009
Wydawca: Inside Out


Śmierć Mike’a Bakera była szokiem. Wokalista Shadow Gallery odszedł zdecydowanie przedwcześnie. Jego charakterystyczny głos był ozdobą albumów tej amerykańskiej formacji a jak się okazało, ostatni krążek z nim za mikrofonem, „Room V” stanowił opus magnum w dyskografii grupy. Opatrzność miała jednak inne plany wobec Mike’a a zespół pozostał z dylematem: co dalej? Co z Shadow Gallery?

Mike na zawsze pozostanie w pamięci fanów i członków zespołu a jego duch będzie się unosił nad twórczością Amerykanów. Poszukiwania jego następcy nie były łatwe, pojawiało się nazwisko kogoś zgoła innego, tymczasem za mikrofonem stanął niejaki Brian Ashland.

Cztery lata po ostatnim albumie studyjnym, otrzymaliśmy krążek „Digital Ghosts”. Jak poradził sobie zespół? Czu udźwignęli zadanie, które przed nimi stało? W końcu jak sprawdził się nowy wokalista?

Wydawnictwo otwiera utwór „With Honor” i już od pierwszych dźwięków każdy fan zespołu musi się pod nosem uśmiechnąć z zadowolenia. Świetny początek z jakże charakterystycznymi dla Shadow Gallery chórkami w refrenie. W utworze kolejnym, czyli „Venom” zaśpiewał znany z Suspyre Clay Barton. To dość ciężka kompozycja z mnóstwem zadziornych riffów i prog metalowego mięcha. Gdy zabrzmiał „Pain” zanotowałem pierwszy opad szczęki. Zacząłem zadawać sobie pytanie, kto tu u licha śpiewa, czy to Allman czy może Geoff Tate? Nie… ten drugi? To niemożliwe, on już tak nie śpiewa, jego głos nie ma już takiej mocy i świeżości. Gwarantuję Wam, że większość słuchając tego utworu będzie miała skojarzenia z Queensryche ery „Rage for Order”. Głos wokalisty brzmi niemal identycznie jak niegdysiejsza barwa Tate’a. W zasadzie tylko charakterystyczne dla Shadow Gallery melodie zdradzają, że nie jest to wygrzebany z zakamarków historii niepublikowany utwór twórców „Empire”. „Pain” to jedna z najlepszych kompozycji na tym wydawnictwie, utrzymana w średnich tempach z wspaniałą melodią i genialnym refrenem. Zaraz po nim zmiana klimatu a zespól serwuje zadziorny „Gold Dust”. W piątym w kolejności „Strong” śpiewa nie kto inny jak znany z Primal Fear Ralf Sheepers. To chyba najbardziej heavy metalowa kompozycja na płycie. Bardzo klasyczna w swej konstrukcji z drapieżnym wokalem Ralfa nadającym jej odpowiedniej pikanterii. Utwory „Digital Ghost” oraz „Haunted”, zamykające płytę to prawdziwe majstersztyki. Pierwszy z nich charakteryzuje się ogromnym rozmachem aranżacyjnym, już początek brzmi niczym wstęp do dobrego filmu. Nie brakuje tu niczego. Jest dobra melodia, świetne partie wokalne i rozwiązania, które fani Shadow Gallery uwielbiają. Pobrzmiewają Hammondy a połamana rytmika to miód na uszy zwolenników prog metalu. Jeszcze lepiej jest w ostatnim „Haunted”. Przy tym utworze (znów ten Tate w głosie Briana!!) zanotowałem kolejny opad szczęki. Początek tego utworu to po prostu mistrzostwo świata w konkurencji „budowanie odpowiedniego nastroju”. Śpiew wokalisty jest pełen emocji a towarzyszący mu delikatny klawiszowy podkład oraz wspierające go kilkukrotnie chórki wywołują ciarki. Pierwszy (nazwijmy to) refren przy dźwiękach pianina i zaśpiewany przez chórek po prostu powala i wprowadza w drugą cześć utworu, otwartą gitarową solówka przywodzącą na myśl dokonania Briana Maya z Queen. Zaraz po tym zespół przyspiesza a słuchacz może się delektować najwyższych lotów progmetalowymi dźwiękami, z jednej strony żywiołowymi i zadziornymi a z drugiej pełnymi patosu i emocji.

„Digital Ghosts” jest bardzo ważną płytą. Zespół udowodnił nią, że nawet po stracie kogoś tak ważnego jak Mike Baker są w stanie nagrać płytę, która powala! Dla mnie osobiście to jedno z najciekawszych tegorocznych wydawnictw. Zespół zarejestrował książek, który aż kipi od pomysłów. Są wspaniałe solówki, instrumentalne pojedynki, jest pianino, akustyczne gitary, Hammondy czy chórki, w tworzeniu których muzycy osiągnęli mistrzowski poziom. To wspaniały krążek do słuchania w długie jesienne wieczory. Emocje gwarantowane.

9,5/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz