01. A New Beginning
02. There and Back
03. Welcome to Mercy Falls
04. Unbreakable
05. Tears for a Father
06. A Day Away
07. Tears for a Son
08. Paradise
09. Fall in Line
10. Break the Silence
11. Hide and Seek
12. Destiny Calls
13. One Last Goodbye
14. Back in Time
15.The Black Parade
Rok Wydania: 2008
Wydawca: Lion Music
Mam mały zgryz jeśli chodzi o Seventh Wonder. Przyzwyczaiłem się myśleć o
nich jako o grupie prog metalowej. Mimo, że wytwórnia idzie w zaparte,
trzeba powiedzieć, że nowa produkcja grupy wiele do czynienia ma z
soczystym malmsteenowskim hard rockiem. Zarówno jeśli chodzi o
instrumentarium, jak i wokalizy, które przywodzić mogą Gorana Edmana
(kiedy Tommy Karevik śpiewa matowo) i Tonyego Kakko, kiedy stosuje
chrypkę.
Przyznam, że często nawet jeśli mam do czynienia z konceptem, spływa on
po mnie jak po przysłowiowej kaczce. Po prostu wiele obecnie mamy
albumów tematycznych i trudno o zaskoczenie słuchacza. Spodziewałem się
tego również po „Mercy Falls”. I tu się myliłem. Fabuła jest
skonstruowana bardzo sprytnie. Pod koniec albumu bowiem słuchacz
dowiaduje się powodu wypadku, który zaczyna historię. Muszę powiedzieć,
że zarówno powód jak i sposób jego przedstawienia jest wręcz szokujący –
zachęcam do wsłuchania się w teksty.
Wspomnę jeszcze że na albumie niebagatelną rolę pełnią fragmenty
mówione. Przedstawiające pewne sytuacje. Zdarza się, że w przypadku
niektórych albumów to przeszkadza – w tym konkretnym przypadku –
kompletnie nie razi.
Jest jednak jeden element, którego się przyczepię – bas zestrojony jest
dość nisko i jego struny brzęczą nie przymierzając jak basówka Steve’a
Harrisa od płyty Virtual XI. Szkoda, bo jest kilka naprawdę fajnych
patentów basowych na płycie.
Cóż zatem serwuje nam Seventh Wonder na swoim nowym albumie? Swoistą
huśtawkę nastrojów. Od smutku i zadumy po spowodowaną chwytliwymi
melodiami euforię i oczywiście spore zaskoczenie pod koniec,
porównywalne do zaskakującego zwrotu akcji w dobrej książce.
Możemy zatem, sięgając po ten krążek nastawić się na czystą rozrywkę.
Gdzieś na pograniczu prog metalu i hard rocka, a nawet wśród zwolenników
orkiestracji czy motywów neoklasycznych, Seventh Wonder może znaleźć
swoim nowym albumem zwolenników.
Mimo, że spodziewałem się albumu dobrego, nie spodziewałem się po
Seventh Wonder tak swobodnego lawirowania na pograniczy stylistyk.
Gorąco polecam, warto dołączyć ten krążek do swojej płytoteki. Będziecie do niego często wracać. Tak jak ja.
8,5/10
Piotr Spyra