SER CHARLES – 2014 – Ser Charles

1. Never Saved
2. Irak
3. Niesymatryczne
4. Czasy
5. Będzie
6. Kotwica
7. Jacek
8. Vanilla Ice
9. Kolejne Cuda
10. Książki O Czołgach
11. Daria
12. Miasto Sportu
13. Mager Fan
14. Wydłużenie Pobytu
15. Babie Lato
16. 19

Rok wydania: 2014
Wydawca: Jimmy Jazz Records
https://www.facebook.com/sercharles.info?fref=ts


Raz na jakiś czas scenę muzyczną nawiedzają rzeczy zjawiskowe, dziwne, takie których zaszufladkowanie, rozszyfrowanie stanowi nie lada wyzwanie. W przypadku zespołu Ser Charles nie jest inaczej. Powiem więcej, ich specyficzna twórczość nie pozwala przejść obok siebie obojętnie. Album, który ukazał się końcem ubiegłego roku intryguje, a do tego budzi mieszane odczucia, wywołuje skrajne emocje. Jest to swego rodzaju muzyczna ciekawostka, której wyjątkowość z pewnością znajdzie swoich odbiorców.

„Ser Charles” to rzecz nie dla każdego, a może dla nikogo, a może jednak dla wszystkich. Sam nie wiem czy jest to awangardowa parodia czy też parodia wyszukanej awangardy. Spore zmieszanie/zamieszanie wywołują specyficzne teksty Stefana Kornackiego. Ich styl, forma, odjechanie i wywrotowość poznajemy już na samym wstępie. Żeby tego było mało wokalista zamiast śpiewać, w głównej mierze deklamuje, mówi. Rzadko pozwala sobie na melodyjne zaśpiewy, co może budzić skojarzenia wobec specyfiki grupy Świetliki.

W pewnym sensie – żartobliwie – można odnieść wrażenie jakby w Ser Charles śpiewał nie kto inny jak Grzegorz Halama. Pod tym względem wydawnictwo prezentuje się oryginalnie, klimatycznie, choć z drugiej strony przy tak dużej liczbie utworów bywa również irytujące. Traci na tym różnorodność, bo praktycznie każda kompozycja (przynajmniej) w kwestii wokalnej brzmi tak samo, choć zdarzają się pewne wyjątki, gdzie pewne motywy, fragmenty są bardziej melodyjne i od razu zapadają w pamięć (Never Saved, Niesymetrycznie).

W kwestii muzycznej „Ser Charles” jest o wiele bardziej zróżnicowany. Wysublimowana, nienachalna warstwa instrumentalna prezentuje się barwnie, niebanalnie, różnorako, jednym słowem ciekawie. Panowie dość mocno zbliżają się w rejony brytyjskiego, klimatycznego rocka, ale ich przynależność do tej właśnie stylistyki nie jest tak oczywista. Fachowe dźwięki stanowią idealny podkład dla wokalnej, odjechanej poezji, której percepcja przedstawiania „rzeczywistości” wydaje się być co najmniej irracjonalnie niewiadoma. Teksty stanowią zlepek dziwnych rymów, grę słów, które sam nie wiem w jakiej kategoriach można rozpatrywać. Czy jest to jedynie wyszukany żart czy też poważny artyzm przeznaczony dla wielbicieli pokręconej poezji.

No i okładka – profesjonalizm w minimalistycznym wydaniu, ale i poważna konsternacja. Fakt, jej prezencja budzi pozytywne odczucia, ale jak to się ma do zwartości muzycznej? Czort wie! Grafika (nie tylko) okładki wydaje się być tak samo sprzeczna jak teksty Stefana. Na jej podstawie dedukcja muzycznego ukierunkowania zespołu nie jest w żadnym stopniu możliwa do zdiagnozowania. M.in. na tej podstawie widać, że Ser Charles mają na siebie pomysł. Ich wizerunek, muzyka, mimo niesztampowego podejścia do tematu wskazuje, że (już na początku kariery) wypracował sobie wyrazisty wizerunek
i rozpoznawalny, charakterystyczny styl. To w obecnych czasach nie jest takie proste.

Cóż można dodać? W sumie niewiele – pisanie o tego typu dźwiękach nie jest proste – tego trzeba posłuchać samemu. Ser Charles to zespół z pewnością wyjątkowy, inny, oryginalnie zwichrowany. Muzyka ekipy z Torunia nie należy do codzienności i między innym właśnie dlatego warto poświęcić trochę swojego cennego czasu na zakosztowanie czegoś takiego. W pewnym sensie mamy do czynienia z rockowym wcieleniem poezji śpiewanej (nawet mówionej), której forma zaskoczy niejednego.

Ocena? Ciężka sprawa… Oceńcie sami.

Marcin Magiera 

Dodaj komentarz