1. Territory (feat. David Ellefson)
2. Cut-Throat (feat. Scott Ian)
3. Sepulnation (feat. Danko Jones)
4. Inner Self (feat. Phil Rind)
5. Hatred Aside (feat. Angelica Burns, Mayara Puertas & Fernanda Lira)
6. Mask (feat. Devin Townsend)
7. Fear, Pain, Chaos, Suffering (feat. Emmily Barreto)
8. Vandals Nest (feat. Alex Skolnick)
9. Slave New World (feat. Matthew K. Heafy)
10. Ratamahatta (feat. Joao Barone & Charles Gavin)
11. Apes Of God (feat. Rob Cavestany)
12. Phantom Self (feat. Mark Holcomb)
13. Slaves Of Pain (feat. Frederic Leclercq & Marcello Pompeu)
14. Kaiowas (feat. Rafael Bittencourt)
15. Orgasmatron (feat. Phil Campbell)
Rok wydania: 2021
Wydawca: Nuclear Blast
Statystycznie pewnie ponad połowa obecnych recenzji odnosi się do aktywności danego zespołu podczas pandemii i lockdownu, rzeczywiście ten czas wpłynął na kreatywność. Nie sposób nie wspomnieć tego zagadnienia i w przypadku Sepultury, kiedy faktycznie to ten czynnik wpłynął na powstanie SEPULQUARTA. Zespół zrobił coś ciekawego – może nie rewolucyjnego, ale naprawdę zadowalającego fanów (stwierdzam to jako jeden z nich). Otóż – nie nagrali koncertówki bez publiczności czy best of’a… zakombinowali jeszcze bardziej. Swoje utwory nagrali ponownie z udziałem zaproszonych gości.
I wyszło to wybornie z kilku powodów. Po pierwsze dobór repertuaru nie jest jedynie wybraniem utworów z absolutnej klasyki – bo trafiają się tu całkiem świeże kawałki. Z drugiej strony zabrakło co najmniej kilku tracków, które w na takim wydawnictwie wydawałyby się pewniakami. Kolejne zaskoczenie to dobór artystów, którzy zagrali gościnnie z zespołem. Na trackliście wyczytamy kilka dużych nazwisk ze sceny thrashowej – ale nie będę kozaczył – kilka personaliów zmusiło mnie do poszperania w sieci. Co ciekawe bywa że to właśnie te utwory brzmią jeszcze bardziej świeżo. Ciekawym zabiegiem są damskie wokalizy czy chóry, typowo blackowe growle także sprawdzają się kapitalnie w tej muzyce. Ważnym i od razu widocznym/słyszalnym aspektem są zmiany za mikrofonem i to zarówno w stronę ekstremy, jak i w łagodniejsze rejony. Z przyjemnością jednak wyłapuje się wpływy gości w ramach solówek – interpretacje są bowiem przyjemne dla ucha. Dla mnie jest jeszcze jeden zasadniczy aspekt tej kompilacji. Całość brzmi fantastycznie i spójnie, szczególnie odczujemy to obcując z przeróbkami starszych kawałków, czy coverem wieńczącym album.
Całości słucha się ze sporą dozą przyjemności. Jestem przekonany, że płyta przyniesie sporo frajdy fanom formacji, a oprócz tego muzyka zespołu zatoczy jeszcze większe kręgi.
BARDZO udane przedsięwzięcie.
Piotr Spyra