SCORPIONS – 1972 – Lonesome Crow

1.I’m Going Mad
2.It All Depends
3.Leave Me
4.In Search of a Peace of Mind
5.Inheritance
6.Action
7.Lonesome Crow

Rok wydania: 1972
Wydawca: Brain
http://www.the-scorpions.com


(Recenzja opublikowana oryginalnie 12.02.2012 )

40 lat temu w lutym 1972 roku na rynku ukazała się debiutancka płyta zespołu Scorpions „Lonesome Crow”

Każdy kto nie zna debiutanckiej płyty niemieckich mistrzów hard rocka i zdecyduje się po nią sięgnąć, może się mocno zdziwić. Stylistycznie nagrania są tak odległe od znanych dobrze przebojów grupy jak ziemia od słońca. „Szukaliśmy własnego DNA” powiedział o albumie Klause Meine, którego nawet trudno w tych piosenkach rozpoznać. „Lonesome Crow to zaledwie postać embrionalna znanego powszechnie stylu Scorpions. W 1972 roku każdy fan eksplodującej muzyki rockowej ciężkiego kalibru, znał już na pamięć, jak się okazało, epokowe dzieła Deep Purple, Led Zeppelin czy Black Sabbath. Znali je również młodzi muzycy założonej w 1965 roku przez Rudolfa Schenkera grupy Scorpions. Słychać to wyraźnie że w ich głowach mocno utkwiły słynne riffy i gitarowe popisy mistrzów. Natomiast po przetworzeniu tych dźwięków przez ich osobowości, zaprezentowali przeróżne inspiracje w niezwykle progresywny sposób, wpasowując się w muzyczny krajobraz Niemiec ogarniętych krautrockiem. Można z całym przekonaniem postawić tezę że to sztandarowe dzieło tego nurtu, choć jest to stwierdzenie przeciw któremu muzycy wówczas mocno się buntowali.

Album jest bardzo zróżnicowany. Rozpoczyna się od transowego „I’m Going Mad” z raczej wyrecytowanym i wykrzyczanym tekstem przez Klausa Meina niż zaśpiewanym, co wraz z natchnionymi chórkami w tle czyni utwór niezwykle podniosłym. Kolejny „It All Depends” rozpoczyna się gitarowym patentem wziętym z riffów Jimiego Page’a by w środkowej części przejść do jazz rockowej galopady kojarzącej się raczej z tym co wyczyniał Frank Zappa na „Hot Rats”. Wszystko to zagrane przez siedemnastoletniego(sic!) wtedy Michaela Schenkera i śmiem twierdzić, że jego obecność na „Lonesome Crow” stanowi w dużej mierze o jej wielkości. Patetyczny śpiew Klausa Meina i nieprzeciętna gra na gitarze młodszego z braci Schenker, przewija się przez kolejne utwory: „Leave Me”, „In Search Of The Piece Of Mind, „Inheritance”. Natomiast „Action” dzięki swingującemu basowi zdradza znowu konotacje z jazzem choć pod koniec przemieszcza się w stronę bluesa. Wszystkie opisane powyżej rozwiązania skupia w sobie ostatnia na albumie tytułowa, trwająca ponad trzynaście minut kompozycja „Lonesome Crow”. Dodatkowo w połowie trwania jest wzbogacona psychodelicznymi dźwiękami gitar. Temat później genialnie rozwinięty jazzową impresją Michaela Shenkera w rytmie ponownie swingującego basu, po zapętleniu przechodzi w często słyszalną na płycie natchnioną , śpiewno instrumentalną wariację, zakończoną nietuzinkowym popisem gry na gitarze.

Scorpions już nigdy więcej nie powrócili do takiego grania. Lider Rudolf Schenker bardzo chciał się uwolnić od znienawidzonych krautrockowych porównań. Jego celem były stadiony świata a nie konkurowanie z podwórkową drugą ligą. Nagrania do następnej płyty rozpoczęli po znacznej demolce w składzie. Wspólna trasa z grupą UFO zakończyła się odejściem Michaela Schenkera, który na kilka lat zasilił szeregi tej brytyjskiej formacji. Zmieniła się także sekcja rytmiczna. Zespół opuścili basista Lothar Heimberg oraz perkusista Wolfgang Dziony. Rozpoczął się kolejny rozdział Scorpions.

Z biegiem lat krautrock obrósł legendą, wiele zespołów dziś uważanych jest za kultowe, również na miano kultowej zasługuje płyta Scorpions -„Lonesome Crow. Doskonała porcja wyśmienitej muzyki.


9/10

Witold Żogała

Dodaj komentarz