SCORPION CHILD- 2013 – Scorpion Child

1. Kings Highway
2. Polygon Of Eyes
3. The Secret Spot
4. Salvation Slave
5. Liquor
6. Antioch
7. In The Arms Of Ecstasy
8. Paradigm
9. Red Blood (The River Flows)


Rok wydania: 2013
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.scorpionchild.com/


Saga pod tytułem „Bierzemy ile się da z rockowej klasyki” trwa w najlepsze. Kolejnym przedstawicielem tego szalenie popularnego w ostatnim czasie trendu jest amerykańska grupa Scorpion Child, która niedawno wypuściła na rynek swój debiutancki album. Zrobiła to w barwach dużej i prężnej wytwórni, można więc chyba wróżyć Jankesom całkiem sporą karierę.

Już pierwsza kompozycja na płycie przynosi odpowiedź na pytanie: „Który zespół uważacie za największy w historii rocka i dlaczego właśnie Led Zeppelin?”. Zeppelinowania mamy też pod dostatkiem w singlowym „Polygon of Eyes”. Ten kawałek słusznie wybrano do promocji całości, bo refren ma w sobie naprawdę ogromny potencjał. Wpada w ucho od pierwszego przesłuchania i ciężko się później od niego uwolnić.

„The Secret Spot” – czy to aby, na pewno nowość, czy może jakiś ukryty klejnot z pamiętnej Zeppelinowej „Dwójki”? Brzmienie oldskulowe do bólu, wokalista frazuje niczym młody Plant, gitarowe i perkusyjne grepsy również brzmią znajomo. Tak samo zresztą jak w „Salvation Slave” (jeden z najmocniejszych punktów albumu) z fajną, lekko psychodeliczną wstawką w środkowej części.

Po pięciu rockowych killerach, panowie zwalniają tempo. „Antioch” to naprawdę urocza ballada, z umiejętnie budowanym napięciem.

Czad wraca z pierwszymi taktami „In The Arms of Ecstasy” i trwa w najlepsze w szybkim „Paradigm”. Kolejne ukojenie przynosi „Red Blood”: akustyczna gitara, w tle odłgosy świerszczy, czy innych koników polnych, no sielanka po prostu… Po nieco ponad dwóch minutach przerywa ją wejście elektrycznych gitar i perkusji, ale nadal zostajemy w balladowych klimatach. Niech Was nie zwiedzie długość tego kawałka, końcówkę niemal wyłącznie wypełniają wspomniane odgłosy rodem z łona natury.

Fajna, łatwo przyswajalna dla odbiorcy, rzetelnie zrobiona, sentymentalna podróż w czasie. Ale na przyszłość chciałbym usłyszeć z obozu Scorpion Child również coś mniej oczywistego. Takiego chociażby jak ich wersja „Keep Goin’”, z repertuaru wspaniałej, a zapomnianej już dziś niestety formacji Lucifer’s Friend, która trafiła na debiut Amerykanów w roli bonusa…

8/10

Robert Dłucik

Dodaj komentarz