1. Dead Man’s Eyes
2. Ghosts Of Berlin
3. Until The End
4. Helden
5. Fireland
6. The Spider
7. Where The Wild Oceans End
8. The Rattlesnake
9. Summer Came To Say Goodbye
10. Walk Into The Silence
Rok wydania: 2014
Wydawca: Glitterhouse Records
http://www.andreaschroeder.com/
Gdyby legendarna niemiecka artystka Marlena Dietrich żyła w
dzisiejszych czasach, pewnie wykonywałaby muzykę zbliżoną do twórczości
Andrei Schroeder.
„Where The Wild Oceans End“ to drugi album w dyskografii wokalistki zza
Odry i Nysy Łużyckiej. Album przesiąknięty klimatem Berlina, zarówno
tego przedwojennego, jak i miasta, które w latach siedemdziesiątych
(Berlin Zachodni – enklawa dekadencji w sercu siermiężnej, rządzonej
przez komunistów NRD)zauroczyło wielu twórców, by wspomnieć chociażby
Davida Bowie. Zresztą nieprzypadkowo pojawia się tutaj opracowanie
jednego ze sztandarowych kawałków berlińskiego okresu w twórczości
Anglika, czyli „Heroes“. Schroeder zaśpiewała tekst po niemiecku
(„Helden“) i dość radykalnie przerobiła, ale zdaniem niżej podpisanego ta nowa wersja broni się bardzo dobrze.
„Where The Wild Oceans End“ to płyta przepiękna… Wyobraźcie sobie
mieszankę Tindersticks z najlepszych lat, balladowego Nicka Cave’a,
Nico, Marianne Faithful. Dorzuciłbym jeszcze do tej wyliczanki The
Walkabout, nieprzypadkowo Chris Eckman zajął się produkcją „Dzikich
Oceanów”. Właściwie nie trzeba sobie wyobrażać, wystarczy włączyć ten
album i delektować się niebiańskimi dźwiękami „Dead Man’s Eyes“,
„Until The End“, „The Spider“, czy utworu tytułowego. Zresztą.. Tutaj
nie ma słabych punktów, zbędnych fragmentów, mielizn. Cóż, jedni
zatrudniają chóry, operowych śpiewaków i orkiestry symfoniczne, innym
wystarczy gitara, perkusja, bas, skrzypce i Głos. Zabrakło mi skali przy
ocenie tego materiału…
10/10
Robert Dłucik