1. Skała
2. Płonące myśli
3. In Heaven And Hell
4. Silence
5. Sunny Day
6. My Paradise
7. Pielgrzym
8. Akri
9. Zug a zene mindenhol
Bonus:
10. Śpiewanie o imionach
11. Gazela
Rok wydania 2007
Wydawca: Metal Mind Productions
Mimo ze Józef Skrzek pochodzi z moich okolic, od zawsze był dla mnie
człowiekiem „egzotycznym”. Żyjącym we własnym świecie ekscentrykiem.
Mimo, że niejednokrotnie miałem okazję słyszeć jego grę – zawsze
traktowałem ją z przymrużeniem oka i pewnym pobłażaniem. I nie bardzo
garnąłem się do poznania twórczości SBB, jednocześnie mając świadomość,
że jest to grupa kultowa nie tylko na Śląsku. Dopiero niedawno, kiedy
usłyszałem, że na nowym albumie można odnaleźć nieco mocniejszych riffów
postanowiłem nadrobić zaległości. Sięgnąłem po album „The Rock” mając
świadomość, że ominął mnie kawał historii rocka progresywnego.
Jednocześnie mogłem do albumu podejść bez patrzenia przez pryzmat
wcześniejszej twórczości grupy.
Muszę stwierdzić, że jestem urzeczony, tym co usłyszałem. Ciepło
zestrojone gitary, ściany hammondów i genialne, melodyjne solówki to
elementy, dzięki którym chce się wracać do tego albumu. Wokal Józefa
Skrzeka jest charakterystyczny – i to czy ktoś go polubi, nie zależy
wprost od gustu słuchacza. Nawet jeśli komuś nie spodoba się barwa głosu
Skrzeka, musi przyznać, że do mistrzostwa opanował operowanie emocjami.
Osoby, których śpiew robił na mnie podobne wrażenie, to Ryszard Riedel,
Czesław Niemen i Stan Borys.
Gdybym powiedział, ze cały album mi się podoba… trochę musiałbym
skłamać. Nie mam zastrzeżeń do pierwszych ośmiu utwórów, gdzie zarówno
melodie, teksty jak i solowe popisy artystów bardzo przypadły mi do
gustu. Niestety pod koniec albumu SBB pokazuje nieco odmienne oblicze.
Progresywny rock ustępuje miejsca mieszaninie bluesa i gospel… A już
najbardziej chyba działa mi na nerwy kawałek „Zug a zene mindenhol”…
Ale muszę przyznać, ze 75% płyty łykam jak pelikan – cóż – może to
kwestia czasu, abym przyzwyczaił się do tego drugiego oblicza zespołu.
Tak czy inaczej ostatnie 3 utwory nie są w stanie przyćmić pozytywnego
wrażenia, jakie wywarło na mnie SBB.
Genialnym posunięciem wydaje mi się umieszczenie dwóch najlepszych
utworów na początku płyty. „Skała” i „Płonące myśli” są swoistymi
perełkami i już od pierwszych chwil obcowania z albumem słuchacz
pozytywnie nastawia się do odbioru muzyki.
Lepiej późno niż wcale, ale za sprawą płyty „The Rock”, SBB zyskało
nowego fana. Jeśli również coś mówi Wam nazwa zespołu, a jakoś nie
mieliście okazji sięgnąć po muzykę grupy – teraz nadszedł odpowiedni
czas. Jestem również przekonany, że płyta spodoba się starszym fanom. Ja
z kolei rozpoczynam iście archeologiczne zadanie poznania
wcześniejszych dokonań grupy.
wersja podstawowa: 8,5/10
digi: 7,5/10
Piotr Spyra