SARATAN – 2013 – Martya Xwar

1. Taj-e Sahara
2. Mastema
3. Vermunous Disae
4. Ba’ al Zevuv
5. Silent Sound Of Morning
6. The Sacred Path Of Martya Xwar
7. God That Disappears
8. Qsmodea


Rok wydania: 2012
Wydawca: Massacre Records
http://www.saratan.pl/


Saratan dołączył do grona kapel ze stajni Massacre Records, ale coś mi się wydaje, że ta ceniona w branży niezależna, niemiecka wytwórnia może rychło okazać się za ciasna dla Krakusów jeżeli nadal będą nagrywać takie albumy jak „Martya Xwar”.

Bliskowschodnie motywy wplecione w brutalne, death/thrashmetalowe kompozycje – brzmi znajomo? Jak widać (i przede wszystkim słychać) Kraków nie leży wcale tak daleko do Delty Nilu, czy Osieroconej Krainy… Powyższe nie oznacza bynajmniej, że mamy do czynienia z jakąś kiepską podróbką dwóch zacnych kapel… Nic z tych rzeczy. Saratan – wraz z pokaźną gromadką zaproszonych gości – stworzył wielowątkowe, wciągające, a momentami wręcz porywające dzieło.

Po intrygującym, akustycznym intro otrzymujemy co prawda dwa dość sztampowe agresywne kawałki, ale od „Ba’ al Zevuv” rozpoczyna się muzyczne misterium. Brutalne fragmenty sąsiadują tu z delikatnymi dźwiękami wschodnich instrumentów i zmysłowymi, kobiecymi wokalizami. „Silent Sound of Morning” od pierwszych taktów intryguje upiornym klimatem. Po trzech minutach z okładem, ten ciężki niczym walec kawałek, okraszony podniosłym refrenem nagle zamienia się … w fortepianową etiudę rodem z konkursu chopinowskiego, by w końcówce znów powrócić do mocarnych dźwięków. Prywatnie – moje ulubione 7 minut i 18 sekund na tym albumie.

Sporo dzieje się również w „The Sacred Path of Martya Xwar”: najpierw szybkie czadowanie, potem akustyczna, wschodnia wstawka, gitarowe sola w tempie godnym Treya Azagtotha. Prawdziwą „wisienką na torcie” jest finałowa, przesiąknięta bliskowschodnim klimatem „Qsmodea”. Właściwie instrumentalny utwór, nie licząc natchnionych wokaliz…

Rewelacyjna płyta, mam jednak tylko jedną wątpliwość: czy uda się odtworzyć całe jej dźwiękowe bogactwo, symfoniczny rozmach i piękno podczas koncertów, zwłaszcza w małych, kiepskich pod względem akustyki klubach? Ale to już zupełnie inna bajka…

9/10

Robert Dłucik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *