SANDSTONE – 2006 – Looking for myself

1. Like A thought
2. Keep the Faith
3. Looking For Myself
4. Youth
5. Birth of My Soul
6. Sunrise

Rok wydania: 2006
Wydawca: Prog Rock Records


Jest tylko jeden motyw na tym albumie, którego zamieszczenie było dość ryzykowne. Mówię o zaczynającym album wersie, śpiewanym a 'capella. O ile później z instrumentarium brzmi całkiem w porządku… tyle pierwszy kontakt z zespołem może dla niczego nie podejrzewającego słuchacza stanowić szok. Na początku zwrócę uwagę na strukturę albumu. Płyta zawiera zaledwie 6 kompozycji, ale za to dość długich… co daje nam 55 minut muzyki.
We wstępnie muszę również pochylić czoła nad faktem, ze Sandstone znalazł się pod skrzydłami amerykańskiej wytwórni Prog Rock Records.
Od początku recenzji należałoby opiewać zarówno zdolności muzyków jak i opanowanie angielszczyzny i samą barwę głosu wokalisty. Pod względem wykonawczym mamy zatem bardzo profesjonalne podejście do tematu. Sandstone jest kolejnym zespołem, który porusza się na cienkiej granicy między art rockiem a prog metalem. Najwięcej pierwiastków tego drugiego wychwycić można w gitarowych solówkach. O ile gitarzyści prog rockowi przyzwyczaili nas do płaczących klimatycznych solówek, Jarek Niecikowski jest po prostu wymiataczem i serwuje nam solówki popisówki z większą częstotliwością niż gitarowe melodyjki. Jednak zarówno klawisze jak i wokalizy wprowadzają nieco klimatu i melodii i są dla gitar przeciwwagą. Oprócz ciekawych melodii atutem Sandstone jest energetyczne granie, nawet utwory pozornie nostalgiczne są bardzo nośne i charyzmatyczne… przystępne i łatwe w odbiorze.
Od indywidualnego odbiorcy zależy jedynie czy struktura utworów nie nadweręży jego nerwów. Moim zdaniem nie może być powodów do narzekań, utwory są zmienne – i raczej nikt nie powinien się przy nich nudzić. Pewną odskocznią, ale i elementem zaskakującym jest spokojny, niemal w stylu Michalela Boltona kawałek „Youth”, który sam w sobie nie jest zły (tymbardziej że okraszony fajną solówką), ale jakoś gryzie mi się z konwencją pozostałych utworów…
Wydaje się, że „Looking for myself” to kolejny album bez słabego utworu… jeśli przymknąć oko na wstępniak to można by powiedzieć bez słabego punktu.
Warstwa tekstowa albumu jest konceptem… ale wgłębienie się w historię pozostawiam zainteresowanym – uważam, że warto, mimo że sam temat jest nieco wyeksploatowany.

8,75/10

Piotr „Piospy” Spyra

Dodaj komentarz