1.Cell
2.You Never Had
3.My Way
4.Amok
5.Waiting For Tomorrow
6.The Human Race
7.My Last Goodbye
8.Blackness And White Light
9.Revolution
10.Mother
Rok wydania: 2010
Wydawca: Solanum Records
http://www.rustypacemaker.com
…twardy orzech do zgryzienia…
Debiutancki album Rusty Pacemaker “Blackness And White Light” to jeden z
trudniejszych w odbiorze albumów jaki dane mi było ostatnimi czasy
słuchać. Nie mam tu na myśli jakiś niezwykle skomplikowanych struktur
poszczególnych utworów czy enigmatycznego przekazu. Jest zgoła
odmiennie. Muzyka jest dość prosta a kompozytor kładzie nacisk głównie
na klimat. Do tego dochodzi brzmienie. Zastrzelcie mnie, ale odnoszę
czasami wrażenie, że ono z premedytacją jest sprowadzone do poziomu
grania garażowego i dźwięków z czasów gdy instrumenty nagrywało się na
„kaseciakach”. Gitara elektryczna nieprzyjemnie bzyczy, do tego solówki
są nieco kontrowersyjnej urody, z drugiej jednak strony pojawiają się
ładnie zaaranżowane akustyczne gitary. To płyta, która wymaga
niezwykłego zaangażowania słuchacza ale i czasu. Kolejne kompozycje są
coraz lepsze. Nie wiem skąd pomysł na taki a nie inny, nieco
niesłuchalny początek. „My Way” czy “Waiting For Tomorrow” to naprawdę
udane utrzymane nieco w klimacie Tiamat z okresu „A Deeper Kind of
Slumber” kompozycje. Pierwsza z nich intryguje grobowym śpiewem w
refrenie, druga ujmuje przestrzenią i akustycznym ciepłym brzmieniem.
Dla odmiany siódmy w kolejności „My Last Goodbye” w swej pierwszej
części to ewidentny ukłon w stronę My Dying Bride. Gitarowy motyw na
otwarcie jest jakby żywcem wyjęty z dyskografii brytyjskich smutasów.
Całości dopełnia mroczna szata graficzna, czarno-biała okładka i
ascetyczna, utrzymana w tej samej konwencji książeczka. Nie jest to może
porywający debiut, ale dla fanów mrocznego i przygnębiającego grania
ten krążek będzie w sam raz i myślę, że zapełni dźwiękami niejeden
wieczór.
5/10
Piotr Michalski