RUSH – 1979 – Hemispheres

1. Cygnus X-1 Book II
I. Hemispheres
II. Apollo Bringer of Wisdom
III. Dionysus Bringer of Love
IV. Armageddon The Battle of Heart and Mind
V. Cygnus Bringer of Balance
VI. The Sphere A Kind of Dream
2. Circumstances
3. The Trees
4. La Villa Strangiato

Rok wydania: 1978
Wydawca: Mercury / Polygram
http://www.rush.com


Michael Bloom dziennikarz wpływowego magazynu muzycznego „Rolling Stone”, rozpoczął swoją recenzję nowego albumu zespołu Rush zdaniem: „fani bez wątpienia wraz z płytą Hemispheres otrzymują kolejną, solidną płytę Rush”. Był 22 marca 1979 roku, płyta już od blisko pięciu miesięcy istniała na rynku. Jednak dziś z perspektywy trzydziestu pięciu lat jakie minęły od ukazania się tego wydawnictwa, można śmiało powiedzieć, że jego zawartość jest czymś więcej niż tylko solidnym rzemiosłem. Wraz z ukazaniem się albumu „2112” dwa lata wcześniej, Kanadyjczycy stanowczo zamanifestowali swój akces do panteonu gwiazd rocka. Ogromny sukces na rodzimym rynku to wynik trafionego połączenia tradycyjnego hard rocka z elementami muzyki progresywnej. Na tym albumie po raz pierwszy pojawiły się w ich repertuarze rozbudowane formy muzyczne, mowa o tytułowej suicie „2012”. Tekst do kompozycji będący de facto opowiadaniem science fiction, napisał Neil Peart, stając się od tej pory głównym tekściarzem grupy. Pozostałą zawartość krążka stanowiły krótsze piosenki pełne charakterystycznych już dziś dla zespołu melodii.

Taki sam zabieg postanowili zastosować komponując materiał na płytę „Hemispheres”. Rozpoczyna się od suity „Cygnus X-1 Book II, która jest kontynuacją utworu z poprzedniej płyty „A Farewell to Kings”. Kolejne opowiadanie z gatunku fantastyki, przedstawiające w sposób alegoryczny duszę ludzką jako pole bitwy, gdzie toczy się walka między rozumem a miłością. Dopiero przybycie bohatera, którego losy poznaliśmy w części pierwszej zaprowadza pokój i obie siły zaczynają istnieć w idealnej harmonii. Muzycznie otrzymujemy Rush jaki do dziś ceni się bardzo wysoko. Utwór trwający ponad osiemnaście minut to kalejdoskop zmian tempa i nastrojów. Poszczególne części doskonale są skrojone i zszyte na miarę. Zespół zaprezentował delikatniejsze oblicze niż na poprzednim albumie. Mniej zadziorności w grze Alexa Lifesona, również Geddy Lee rzadziej podąża już śladami Roberta Planta. Kolejne dwa utwory „Circumstances” i „The Trees” zachwycają złożonością warstwy rytmicznej. Neil Peart oszałamia niezwykłą wyobraźnią i poziomem umiejętności gry na swoim instrumencie. Na zakończenie pojawił się pierwszy w repertuarze zespołu utwór instrumentalny „La Villa Strangiato” skomponowany przez Alexa Lifesona. Składa się z dwunastu części i jest muzyczną interpretacją snów gitarzysty. Następne dziesięć minut staje się potwierdzeniem, że Rush to trójka nieprzeciętnie uzdolnionych muzyków. Tym razem w roli głównej występuje kompozytor, serwując gitarowy kolaż przeróżnych dźwięków mocno nasyconych twórczością Yes.

„Hemispheres” kończy kolejny etap w historii zespołu. Właśnie na tej płycie po raz ostatni grupa zarejestrowała trwająca kilkanaście minut suitę. Praca nad tego typu utworami nie należała do przyjemnych doświadczeń. Neil Peart w wywiadzie udzielonym magazynowi Classic Rock, tak wspomina tamten czas: „ … ta płyta kosztowała nas naprawdę zbyt dużo nerwów. Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy pracować w ten sposób i musimy podjąć decyzję dotyczącą trybu pracy przy następnych albumach. To było trudna lekcja. Pamiętam, że pod koniec sesji „Hemispheres” doszliśmy do wniosku, że już nigdy nie będziemy nagrywali w ten sposób. Właśnie wtedy daliśmy sobie spokój z dłuższymi formami. Od „Permanent Waves” zaczęliśmy stopniowo przechodzić do bardziej zwięzłych, krótszych utworów.”

Wraz z następną płytą zespół Rush postanowił wprowadzić zmiany, ale to już temat na inne opowiadanie…

9/10

Witold Żogała

Dodaj komentarz