ROYAL HUNT – 2011 – Show me how to live

1. One More Day
2. Another Man Down
3. An Empty Shell
4. Hard Rain’s Coming
5. Half Past Loneliness
6. Show Me How To Live
7. Angel’s Gone

Rok wydanie: 2011
Wydawca: Frontiers Records
http://www.royalhunt.com


D.C. Cooper powrócił do Royal Hunt. Jestem przekonany, że tak członkowie zespołu w tym mózg przedsięwzięcia – Andre Andersen, jak i fani grupy zastanawiają się jakby się sprawy miały gdyby sequel kultowego Paradox powstał właśnie z nim mikrofonem. Ja z kolei cieszę się zarówno obecnym stanem rzeczy, jak i nie zmieniłbym niczego (zwłaszcza składu zespołu) na poprzednich produkcjach. W sumie mariaż z Markiem Boalsem zaowocował jednym świetnym i jednym bardzo dobrym albumem. Życie toczy się dalej a historia lubi zataczać kręgi i oto z teoretycznie najmocniejszym składem od lat i chyba z największym potencjałem komercyjnym, grupa powraca na rynek z nową płytą „Show me how to live”.

Wydaje mi się że zespół nieco złagodniał i przystosował się stylistycznie do swojego wokalisty. Zarówno w sferach wokalnych jest bardzo melodyjne za sprawą wielowarstwowych wokaliz Coopera, ale i chyba ponownie wzorem starszych produkcji Andersen poczuł się pewniej i swoje orkiestracje wysunął bardziej na pierwszy plan. Materiał staje się tym samym skrajnie melodyjny, ale też stylistycznie bardziej zbliżony do okresu świetności zespołu.
Zaskakujące jest to, że na album trafiło jedynie siedem kompozycji. I wprawdzie utwór tytułowy trwa aż dziesięć minut, pozostałe zaś kawałki połowę tego (z okładem) całość zamyka się w przyzwoitych trzech kwadransach.

Wokalista bryluje jako pierwszoplanowy aktor, a skojarzenia z teatrem dodają pompatyczne klawisze i to, że pewne kwestie są niemal wypowiedziane niż wyśpiewane. Damski wokal, czy sample (odgłosy różnych sytuacji) potęgują wrażenie obcowania niemal z rockoperą. Brzmienia klawesynu dodają tej osadzonej na pograniczu hard rocka i symfonicznego metalu muzyce typowo renesansowego szlifu charakterystycznego dla neoklasycznego grania. Ale niewątpliwą ozdobą są tu partie czystego pianina. Również dzięki nim całość brzmi jeszcze bardziej soczyście.

Utwory zawarte na płycie porywają melodyką. Ale ich zmienność nie pozwala słuchaczowi się nudzić. Za słuszną decyzję uznaję wybranie na singla utworu „Hard rain’s coming” jest wręcz porywający. Zarówno refren jak i solówki gitarowe to atuty tego utworu. Zresztą ta uwaga dotyczy całego albumu.
Ja na tej płycie mam kilku faworytów, w tym właśnie kawałek singlowy i mimo, że Paradox II podobał mi się bardziej, nowy album Royal Hunt jest jednym z fajniejszych w ich dyskografii.
Jestem wręcz zachwycony tym albumem. Wpływ na ocenę końcową ma natomiast fakt, że po genialnym kawałku tytułowym, utwór ostatni to minimalna stagnacja i obniżenie lotów. Nie jest słaby – nic z tych rzeczy… „Show me how to live” po prostu go przytłacza. Zresztą uważam, że bardziej strategiczne byłoby umieszczenie kawałka tytułowego jako zwieńczenie płyty.

Zespół nie wyzbył się swoich rozpoznawalnych cech, a do niektórych aspektów tym albumem powraca. Dla fanów grupy ten album będzie istną perełką. Dla wielu fanów ostrego rocka nowa pozycja w dorobku zespołu ponownie będzie za miękka, a nawet miałka. Jednak po album bez wahania powinni sięgnąć zarówno fani pompatycznego symfonicznego grania ale i miłośnicy neoklasycznego miksu gitar i klawiszy. Czy muszę dodawać że to pozycja obowiązkowa dla fanów D.C. Coopera i okresu działalności Royal Hunt z nim za mikrofonem?

8,5/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz