1.Freeway Jam
2.Love Rears It’s Ugly Head
3.Feeling Alright
4.Little Wing
5.Vienna
6.After Eight
7.You Can’t Always Get What You Want
8.Led Boots
9.Rambling on My Mind
10.Walking Away Blues
11.Big Band / Third Stone from the Sun
12.You Can Leave Your Hat On
Rok wydania: 2023
Wydawca: GAD Records
Skromna jak dotąd solowa dyskografia Roberta Golli powiększyła się właśnie o album zatytułowany „Luxembourg Visit”. Przynosi on zapis koncertu, który odbył się w sobotni wieczór 13 marca 1993 roku w klubie Studio – w Luxemburgu rzecz jasna. Trudno uwierzyć, ale od tego wydarzenia minęło już ponad trzydzieści lat. Zarówno jakość techniczna nagrania jak i materiał muzyczny sprawiają bowiem wrażenie, jakby rzecz powstała całkiem niedawno.
Osobę Roberta Golli pozwoliłem sobie przybliżyć niedawno przy okazji recenzji jego płyty „Too Much”. Przypomnę więc krótko, że jest to postać nietuzinkowa, gitarzysta o nieprzeciętnym talencie i ogromnych możliwościach wirtuozerskich, którego koleje losu skierowały niestety trochę na ubocze przemysłu muzycznego. W Polsce pamiętany jest głównie za sprawą udziału w sesji nagraniowej kultowego albumu Józefa Skrzeka „Wojna Światów – Następne Stulecie”. Od 1981 roku mieszka na stałe w Kassel w Niemczech i tam konsekwentnie zajmuje się doskonaleniem swojego gitarowego kunsztu, utrzymując się wyłącznie z grania. Ma za sobą nie tylko współpracę z Lutherem Allisonem, Wolframem Der Spyrą i zespołem Mac Machine ale także z marokańskim wykonawcą El Houssaine Kili, który u nas jest praktycznie nieznany, ale na swoim terenie to prawdziwa gwiazda sporego formatu.
Omawiany krążek to dopiero trzeci – po „One To One” i „Too Much” w pełni autorski album Roberta Golli. I znacznie różni się od swych poprzedników. O ile zrealizowany samodzielnie w warunkach domowych „One To One” przynosił raczej muzykę relaksacyjną a „Too Much” zawierał pełnokrwistą mieszankę rocka i jazzu w wydaniu power trio, tym razem mamy do czynienia z klubowo-coverową odsłoną działalności utalentowanego Rodaka. Z chronologicznego punktu widzenia jest to dokument wyprzedzający sesję „Too Much” o całe jedenaście lat. Różni się też skład, w jakim zarejestrowano recenzowany właśnie materiał. Naszemu bohaterowi towarzyszą tutaj Thomas Müller na gitarze basowej i Robert Pfaff na perkusji. Jest też gość specjalny w postaci wokalistki Stephanie Helbig, wywodzącej się z grupy Honk. I to jej udział przesądza niejako o charakterze koncertu. Jak przyznał po latach lider formacji – osoba wokalistki jak i mieszany repertuar występu były niejako wymuszone przez organizatora trasy a lżejszy, coverowy model przedsięwzięcia miał zapewnić lepszą frekwencję w klubach. Być może strategia ta okazała się słuszna, w każdym razie pamiątki z Luksemburga słucha się wyśmienicie.
Program koncertu stanowi swoistą mieszankę zarówno autorskich kompozycji Golli jak i wybranych evergreenów klasyki światowego rocka. Te drugie przeważają, ale i tak udało się Robertowi przemycić trochę swoich dźwięków. Całość otwiera kompozycja „Freeway Jam” z repertuaru Jeffa Becka (któremu Golla zadedykował zresztą niniejszy album). Po nim następuje „Love Rears It’s Ugly Head” napisana przez Living Colour a jako trzecia w kolejności jest pieśń „Feeling Alright” stworzona wprawdzie przez Trafiic ale całemu światu znana głównie z wersji Joe Cockera. Nie mogło oczywiście zabraknąć w tym gronie Jimmy’ego Hendrixa. Niestety całkiem udaną wersję „Little Wing” kładzie trochę wspomniana już Stephanie i jej zbyt słodki głos. Wreszcie dopiero przy piątym i szóstym numerze publiczność ma okazję poznać kompozytorski talent Golli za sprawą „Vienna” i „After Eight”. Całkiem oczywistym wyborem wydaje się też sięgnięcie po klasyk z pod pióra spółki Jagger-Richards. Stonesowski „You Can’t Always Get What You Want” mimo uboższego instrumentarium broni się całkiem nieźle, zwłaszcza że tutaj skręca lekko w stronę reggae w ujęciu balladowym. „Led Boots” to kolejny hołd dla Jeffa Becka. Golla sięga jeszcze głębiej w przeszłość, przywołując „Rambling On My Mind” Roberta Johnsona (wzbogacone o „Have You Ever Loved A Woman”). Potem znów trochę autorskich nut w „Walking Away Blues” i „Big Band”, z tym że ten drugi przechodzi niepostrzeżenie w hendrixowskie „Third Stone from the Sun”. Świetny pomysł i jeszcze lepsze wykonanie! Na sam koniec jeszcze raz wracamy do krainy nieodżałowanego Joe Cockera przy dźwiękach kultowego przeboju „You Can Leave Your Hat On”.
Nawet jeśli zestaw powyższy faktycznie został na gitarzyście trochę wymuszony, to w ostatecznym rozrachunku należy się tylko cieszyć z takiego obrotu spraw. Dzięki temu mamy okazję wysłuchać w jego wykonaniu całej palety barw światowego rocka a także sprawdzić, jak w tej roli poradzili sobie jego niemieccy kompani. A poradzili sobie wyśmienicie, okraszając całość iskrzącymi partiami basu i żywiołowymi rytmami perkusyjnymi. Lider zaś sypie błyskotliwymi solówkami gitary. Kiedy trzeba – ostro i zadziornie, częściej jednak delikatnie, lirycznie. Zawsze jednak finezyjnie! Może tylko delikatny śpiew pani przy mikrofonie nie wpływa na głosowe urozmaicenie repertuaru, ale też trzeba uczciwie przyznać, że Stephanie żadnego z wybranych klasyków znacząco nie „zawaliła”. Nie naśladuje, śpiewa po swojemu. Chwilami krzykliwie, soulowo, zazwyczaj delikatnie. Nie każda wokalistka jest zresztą obdarzona darem na miarę Janis Joplin. Dodatkowym zaś atutem występu formacji Roberta Golli w luksemburskim klubie Studio była możliwość natychmiastowej rejestracji show na profesjonalnym sprzęcie należącym do tamtejszej obsługi. W efekcie możemy wreszcie – po trzydziestu latach – cieszyć się pamiątką owego koncertu. Całość brzmi perfekcyjnie i zasługuje na polecenie wszystkim fanom dobrego jazz-rockowego i blues-rockowego grania. Na pewno natomiast powinni sięgnąć po tę płytę wszyscy, którym nie jest obojętny talent gitarowy Roberta Golli. Z dumą zaliczam się do tego grona!
9/10
Michał Kass