1. Beyond The Eyelids
2. Rainbow Box
3. 02 Panic Room
4. Schizophrenic Prayer
5. Parasomnia
6. Through The Other Side
7. Embryonic
8. Cybernetic Pillow
9. Ultimate Trip
Rok wydania: 2007
Wydawca: Mystic Prod.
Wprawdzie serwis działa od niespełna dwóch miesięcy, ale nie darowałbym
sobie, gdyby ten rok został zamknięty bez recenzji najnowszego krążka
Riverside. Przyznaję, że zwlekałem dość długo z zakupem płyty. Nawet
mimo tego, że „Second Life Syndrom” bardzo przypadł mi do gustu. Wydaje
mi się że w przypływie nowych pozycji progresywnych w roku 2007,
zapoznanie się z „Rapid Eye Movement” odkładałem na przyszłość. Tuż
przed świętami, kiedy już rozgorzała gorączka zakupów i kiedy kupowałem
prezenty, postanowiłem zrobić prezent również sobie. Jestem wiec
właścicielem nowego krążka Riverside od ponad tygodnia, ale już zdążyłem
polubić ten album.
Riverside ponownie potwierdza, że jest solidnym filarem polskiej sceny
progresywnej. Tworzy muzykę zarówno dla fanów art rocka jak i
progresywnego metalu. Do tego dzięki zmasowanej promocji staje się
tworem coraz bardziej znanym za granicami Polski.
Niepokój i schizofreniczny nastrój udziela się słuchaczowi za sprawą
zarówno muzyki jak i jej połączeniu z klimatycznymi okładkami Travisa
Smitha… Wokalnie – mamy tu wiele środków wyrazu. Wokalista zespołu nie
stroni od przesterowanych wokaliz, szeptów a nawet krzyków, by w
kolejnym motywie zaskoczyć spokojnym aksamitnym wokalem. Gitary raz
szarpią riffami by za chwilę ukołysać płaczącą solówką, na uwagę
zasługuje również wykorzystanie gitar akustycznych. Niestety coraz
więcej zespołów obawia się tego instrumentu.. Jeśli chodzi o klawisze,
tutaj również mamy sporą różnorodność. Usłyszymy bowiem zarówno ściany
hammondów jak i typowo progmetalowe solówy.
Muszę powiedzieć, ze traktowany zwykle po macoszemu bas walnie
przyczynia się do kreowania wizerunku całości. Przejmuje nawet czasem
funkcję gitary rytmicznej. Mam tylko jedno małe „ale” i uwaga ta dotyczy
zarówno wokaliz jak i gitary basowej. Przydałoby się mniej przesterów.
Jednym z głównych powodów dla których płyta jest krytykowana, jest
rzekomy brak świeżości i powtarzanie patentów. W tym miejscu się nie
zgodzę… a przynajmniej nazwę sprawę inaczej. Jest to drodzy państwo
stylistyczna kontynuacja. Nie można przecież oczekiwać rewolucji w
trzeciej części konceptu.
Niesamowite wrażenie robi spokojnie rozpoczynający się „Schizophrenic
prayer”, później ciekawe rytmy i oddech w roli instrumentu
perkusyjnego… wokalne zawodzenie… Miodzio. Do jednych z moich
faworytów należy również singlowy „02 Panic Room”, ale być może dlatego,
że to kawałek, który jest najbardziej osłuchany. Jednym w
wyróżniających się motywów jest również solówka gitarowa w „Parasomnia”.
Riverside doskonale porusza się po progresywnym podwórku z jednej strony
nie odkrywa jakichś nieznanych lądów, a z drugiej strony umacnia się na
swojej pozycji jednego z liderów sceny i kontynuuje granie w sposób,
który może swobodnie określać jako swój styl.
Owszem płyta bardzo przypadła mi do gustu. Nie rzuciła mnie wprawdzie na
kolana, ale uważam, ze jest bardzo dobra i warto ją mieć w swojej
płytotece. Tym bardziej, zę w parze z bardzo dobą muzyką idzie świetna
oprawa. Booklet wyposażony jest w kilka dodatkowych grafik autorstwa
Smitha, a całość wydana w digipaku.
8,75/10
Piotr Spyra