RITCHIE BLACKMORE’S RAINBOW – 1995 – Stranger In Us All

1. Wolf To The Moon
2. Cold Hearted Woman
3. Hunting Humans (Insatiable)
4. Stand and Fight
5. Ariel
6. Too Late For Tears
7. Black Masquerade
8. Silence
9. Hall Of The Mountain King
10. Still I’m Sad

Rok wydania: 1995
Wydawca: BMG/RCA


W latach siedemdziesiątych Ritchie Blackmore opuścił szeregi Deep Purple, zaprosił do wspólnego grania nieznanych szerzej członków amerykańskiej grupy Elf i powołał do życia Rainbow. Dwadzieścia lat później historia się powtórzyła (a ponoć nic dwa razy się nie zdarza…). Tym razem po kolejnej dezercji z Purpli, Człowiek w Czerni oparł się pokusie reaktywacji któregoś z wcześniejszych wcieleń Tęczy, wziął na pokład anonimowych sesyjnych muzyków z Long Island, odkrył nieprzeciętny talent szkockiego wokalisty Doogie White’a, a owocem ich wspólnej pracy był właśnie album „Stranger In Us All”.

Gdyby opracować ranking najbardziej niedocenionych rockowych płyt wszechczasów, ten krążek pewnie zająłby w nim poczesne miejsce. Niestety, trzeba od razu dodać, bo to świetny materiał. Począwszy od zabójczego otwieracza w postaci „Wolf To The Moon”, na nowej wersji utworu The Yardbirds „Still I’m Sad” skończywszy. Problem polega na tym, że ujrzał światło dzienne w niezbyt dobrym okresie dla rockowego grania…

Rainbow z połowy lat dziewięćdziesiątych bliżej tutaj do pierwszych, klasycznych albumów grupy, niż do komercyjnego, ukierunkowanego na sukces w USA oblicza z Joe Lynn Turnerem w roli wokalisty. Wspomniane „Wolf To The Moon”, czy „Black Masquarade” (z którego tekstu pochodzi tytuł albumu) przywołują miłe dla rockowego ucha „A Light In Black”, „Tarot Woman”, czy „Kill The King”. Blackmore nie byłby też sobą, gdyby nie sięgnął po coś z przepastnej skarbnicy muzyki poważnej. Tym razem wziął na warsztat „W grocie Króla Gór” Griega, jednak nie ograniczył się do jakiejś oklepanej instrumentalnej wersji, lecz na bazie dobrze znanego motywu opracował porywający hardrockowy kawałek. Duży plus…

Lider nie odkrywa na „Stranger In Us All” nowych lądów, zwykle obraca się w kręgu sprawdzonych patentów i solówek, jednak dwukrotnie pokazał, że nie zamierza zamykać się w wieży z kości słoniowej. To kompozycje „Hunting Humans” i „Silence” – takich barw Tęczy chyba mało kto się spodziewał…

Na tej równej, bardzo dobrej płycie trafiła się jedna absolutna perła, ukryta pod numerem 5. Chodzi oczywiście o balladę „Ariel”. Piękno, magia, tajemnica… Notabene: w tym utworze gościnnie zaśpiewała Candice Night, z którą już wkrótce Ritchie założy nowy zespół, tak bardzo odległy od rockowych klimatów…

Cóż, „Stranger In Us All” poniósł komercyjną porażkę w USA i w Anglii, popularność płyty na Starym Kontynencie i – tradycyjnie – w Japonii okazała się dla Człowieka w Czerni zbyt słabym argumentem, by kontynuować działalność pod szyldem Rainbow. Szkoda…

9/10

Robert Dłucik

Dodaj komentarz