Płyta miesiąca – Lipiec 2019
01. Phoenix Rising
02. D.N.A. (Demon And Angel)
03. Zero Gravity
04. Fast Radio Burst
05. Decoding The Multiverse
06. Origins
07. Multidimensional
08. Amata Immortale
09. I Am [feat. Mark Basile
10. Arcanum (Da Vinci’s Enigma)
Bonus Track
11. Oceano
Rok Wydania:2019
Wydawca: Nuclear Blast
https://www.facebook.com/tlrhapsody/
Po trasie jaką odbyli Turilli i Lione (wraz z kolegami) można było
domniemywać, że panowie nagrają coś razem. Tak też się stało – po
sukcesie trasy RHAPSODY REUNION, zespół przemianował się na
TURILLI/LIONE RHAPSODY, a pierwszym (studyjnym) owocem ich kolaboracji
okazał się „Zero Gravity (Rebirth and Evolution)”. Tak wiem, w mnogości
wcieleń RHAPSODY można się pogubić, ale co zrobić – nie jest to przecież
odosobniony przypadek. W pewnym sensie nowy twór Włochów można
uznać/traktować jako kontynuację LUCA TURILLI’S RHAPSODY, tyle tylko, że
bez Alessandro Conti za mikrofonem, nad czym mocno ubolewam. Nie będę
też mądrował się nad tym jaka jest ta płyta, bo na chwilę obecną ów
materiał jest (u mnie) w fazie poznania. Ktoś zapyta po jaką cholerę
głosowałem na album, którego jeszcze dobrze nie poznałem… Otóż, czasem
decydują przeczucia, a te w tym przypadku są po prostu dobre
Marcin Magiera
Jestem mile zaskoczony. Od paru lat to właśnie RHAPSODY zarządzane przez
gitarzystę (Luca Turilli) było moim ulubionym odłamem zespołu. Ich
konwencja symfoniczna, filmowa, ukłon w stronę tematyki sci-fi było dla
mnie bardziej świeże niż klimaty fantasy przy których pozostał Staropoli
z ekipą. Dlaczego jestem zaskoczony, bo kolejny rozłam troszkę mnie
zniesmaczył i nieco powątpiewałem w efekt końcowy. O zdziwieniu nie mogę
powiedzieć, bo przecież muzycy najpierw pojechali trasę pod szyldem
Rhapsody Reunion. Trasa była sukcesem… i coś wisiało w powietrzu. Suma
summarum… Na rynku pojawia się „Zero Gravity” i okazuje się że Lione
także przekonująco wypada w kosmicznych opowieściach (fani kojarzą na
pewno, że w VISION DIVINE ocierał się o tą tematykę). Nowe kompozycje są
naprawdę dobre. Dobór gości może nie jest zaskakujący, ale okazuje się
trafny. Masa kapitalnych melodii. Garść tematów pozostających w pamięci.
To więcej niż dobra płyta.
Piotr Spyra