01. Nova Genesis (Ad Splendorem Angeli Triumphantis)
02. Il Cigno Nero
03. Rosenkreuz (The Rose And The Cross)
04. Anahata
05. Il Tempo Degli Dei
06. One Ring To Rule Them All
07. Notturno
08. Prometheus
09. King Solomon And The 72 Names Of God
10. Yggdrasil
11. Of Michael The Archangel And Lucifer’s Fall Part II: Codex Nemesis
– I. Codex Nemesis Alpha Omega
– II. Symphonia Ignis Divinus (The Quantum Gate Revealed)
– III. The Astral Convergence
– IV. The Divine Fire Of The Archangel
– V. Of Psyche And Archetypes (System Overloaded)
Rok wydania: 2015
Wydawca: Nuclear Blast
http://ltrhapsody.com/
Luca Turilli talent kompozytorski ma i to nie podlega dyskusji. Już
pierwszy album po rozłamie Rhapsody na dwa zespoły (ten Turilliego i
duetu Satropoli/Lione) czyli pochodzący z roku 2012 krążek „Ascending to
Infinity” udowodnił, że dawni koledzy mają się czego obawiać gdyż
Turilli wzniósł się na wyżyny. Oczekiwanie na krążek numer dwa
przerywane było kolejnymi informacjami, że album ma być „naj” pod każdym
względem… a jak wyszło?
Jeżeli lubicie muzykę filmowa i symfoniczną będziecie zachwyceni.
Słuchając krążka zastanawiałem się po wielokroć czy to jest jeszcze
metal? Gitary, owszem występują, ale to nie one stanowią tu instrument
numer jeden. Królują przepotężne partie orkiestry, które wypełniają
niemal każdą muzyczną przestrzeń tego wydawnictwa! Spotkamy się tu z
niezwykłym nagromadzeniem wszelakiej maści środków wyrazu, które służą
jednemu – budowaniu atmosfery patosu i podniosłości.
Płyta brzmi fantastycznie. Pod względem produkcyjnym jest to
majstersztyk, pod względem muzycznym… przyswojenie sobie jej w całości
zajmuje jednak nieco czasu. Po pierwszym przesłuchaniu byłem
przytłoczony i poza singlowym „Rosenkreuz (The Rose And The Cross)” nie
kojarzyłem niczego innego – to było jak zderzenie z pociągiem. Kolejne
odsłuchy odsłaniały pomału kolejne smaczki i niuanse, nie mniej
„Prometheus, Symphonia Ignis Divinus” to raczej jedna z takich płyt, na
której forma przerasta nieco treść. To nie jest zły krążek. On
faktycznie pod wieloma względami jest „naj”. To bez wątpienia najbardziej ambitne przedsięwzięcie w którym maczał swoje palce Luca Turilli, najlepiej wyprodukowane, zapewne jedno z najdroższych, ale czy najlepsze?
Album, a właściwie jego rozmach i dbałość o najmniejsze szczegóły robią
wrażenie. Kosztował wiele pracy, a złożenie w całość symfoniki, chórów,
do tego upchnięcie tam jeszcze gitar było zapewne nie lada wyzwaniem!
Osoby lubujące się w muzyce filmowej będą zachwycone, zwolennicy metalu
będą jednak narzekać i im proponuję poczekać na nową płytę jakiejś innej
kapeli np. Slayer 🙂
8/10
Piotr Michalski