1. Metamorphose I
2. Metamorphose II
3. Metamorphose III
4. Metamorphose IV
Rok wydania: 2015.
Wydawca: Witching Hour Productions
Bytomski piewca mroku i pożogi, „Throneum”, w dziedzinie black/death
metalu niejedno ma na sumieniu i trzeba przyznać, że swej karierze dość
sporo tej dziedzinie popełnił. Chwała im za to. Na liście swoich dokonań
zespół ma także niespełna dziewiętnastominutowe wydawnictwo o dość
niecodziennym tytule „CACOMetamorphosen” inspirowane poematem Owidiusza.
Przyznać trzeba, iż zamysł ciekawy i godny realizacji, z którą według
mnie nie jest najlepiej.
Cztery kompozycje utrzymane są w klimacie mrocznego oldschoolowego black
metalu. Surowe i ciężkie niczym surówka do martenowskiego pieca,
brzmiące jakby w nim właśnie były nagrywane. Jednakowoż są one równie
zróżnicowane jak ich tytuły, przez co całość choć jest spójna, to i
nieco monotonna zarazem. Próżno szukać tytułowych metamorfoz
poszczególnych utworów, bowiem od początku do końca wszystko brzmi tak
samo i w dodatku, moim zdaniem, słabo. Dalekie od wirtuozerii gitarowe
popisy mimo wszystko w prostych i konkretnych riffach mają moc ogromną.
Za to niewyraźny i charczący w wokal oraz perkusja, której dźwięki
należy traktować chyba jako czerstwy żart, bynajmniej nie zapewniają
odbiorcy poczucia braku irytacji przy słuchaniu opisywanego materiału. A
szkoda, bo „CACOMetamorphosen” ma w sobie spory potencjał i zadatki na
bycie naprawdę dobrym i ciekawym albumem, lecz słaba produkcja
skutecznie stoi temu na przeszkodzie, przez co wydawnictwo według mej
opinii zdecydowanie traci. Po przesłuchaniu tej dawki wściekłego metalu
mam niestety spory niedosyt z nutą rozczarowania. A przecież Throneum to
nie jest jakaś banda nowicjuszy bez pomysłów i umiejętności,
próbujących zaistnieć na rynku, tylko ekipa doświadczona w serwowaniu
bluźnierczego ciężkiego grania, przy słuchaniu którego smród stęchlizny
unosi się w powietrzu, jak chociażby w przypadku „Death Throne Entities”
czy „Mutiny of Death”.
Cóż… dawałem „CACOMetamorphosen” wiele szans na zyskanie przy bliższym
poznaniu, lecz tym razem Throneum mnie nie przekonał. Nie na tyle bym
wracał do słuchania tego albumu.
3,5/10
Robert Cisło