ROYAL BLOOD – 2014 – Royal Blood

1. Out of the Black 4:00
2. Come On Over 2:51
3. Figure It Out 3:04
4. You Can Be So Cruel 2:44
5. Blood Hands 3:07
6. Little Monster 3:32
7. Loose Change 2:35
8. Careless 3:21
9. Ten Tonne Skeleton 3:07
10. Better Strangers 4:12


Rok wydania: 2014
Wydawca: Warner Bros.
http://royalbloodband.com/


Pierwsze skojarzenie, jeśli rzuci się hasło „duet w muzyce rockowej”? Na myśl przychodzą od razu The White Stripes i The Black Keys. Od tamtego roku można bez obaw dorzucić także trzecią nazwę – Royal Blood. Królewska krew? Oj, zdecydowanie. Muzyka również na najwyższym poziomie.

Rock nie umarł i ma się całkiem dobrze! – stwierdziłem po wysłuchaniu debiutanckiego krążka Brytyjczyków. 32 minuty wystarczyło, abym zakochał się bezgranicznie w tych dźwiękach. Dźwiękach, które inspirowane są najlepszymi. Foo Fighters, Queens of the Stone Age, Led Zeppelin (w sumie od razu można napisać – Them Crooked Vultures), wspomniani wcześniej Black Keys czy twórczość Jacka Białego – to wszystko oczywiście słychać. Więc co jest podniecającego w odgrzewaniu starych kotletów? – spytałby się pewnie jakiś złośliwiec. Już spieszę z odpowiedzią. „Royal Blood” brzmi porywająco, energicznie. Czuć (jakkolwiek, by to głupio nie zabrzmiało) świeżość materiału. Mike Kerr (śpiew, bas) i Ben Thatcher (perkusja) mieszają dobrze znane składniki. Doprawiają jednak swoimi przyprawami. Powodując, że słucha się całości z wypiekami na twarzy.
Od samego początku otrzymujemy dawkę porządnego garażowego rocka, ale z porządną produkcją. Otwierający „Out of the Black” atakuje nas z ogromną siłą. To przede wszystkim popis perkusisty i mocy, którą ten duet potrafi z siebie wykrzesać. Wraz z „Come on Over” przenosimy się w rejony pustynne. Josh Homme z pewnością może być dumny z pilnych uczniów. „Figure it Out” charakteryzuje się z kolei zabawą rytmem i refrenem, którego nie powstydziliby się The White Stripes. Z kolei w Blood Hands” kłania się The Dead Weather. „Little Monster” (jeden z czterech singli!) brzmi jak lżejsza wersja Rage Against the Machine. Ale i tak mocno kopie tyłek. Podobnie jak mój ulubiony „Ten Tonne Skeleton”. Jest zabójcza przebojowość, taneczna rytmika oraz szarpany riff (młodszy brat „Elephants” Them Crooked Vultures). Tak właśnie brzmi przepis na najlepszy utwór 2014 roku. Ostrzegam: szczęka długo będzie leżała na ziemi. Po takich emocjach chwilę ukojenia daje zamykający, ciężki jak diabli, „Better Strangers”. Wyliczenia nie powinny w żadnym stopniu odstraszać przed sięgnięciem po ten album. Jak już pisałem wcześniej – zgrabne łączenie nie jest grzechem. Jedyne do czego można się przyczepić to wokal. Mike Kerr nie ma jakiejś oryginalnej barwy głosu, przez co miejscami słyszymy w głośnikach Jacka White’a, czasem Allison Moshart. To jednak mały mankament, który w żaden sposób nie odbiera przyjemności podczas słuchania tych wspaniałych utworów.

Zdeklarowanymi fanami Royal Blood są wokalista Muse – Matt Bellamy i panowie z Arctic Monkeys, dzięki którym o duecie stało się głośno. „Brzmią niesamowicie” – dodaje maestro Jimmy Page. Z kolei Tom Morello stwierdził, że są przyszłością riffowego rocka. I pod tym ostatnim stwierdzeniem podpisuje się obiema rękoma. Prorok może ze mnie żaden, ale z czystym sumieniem przepowiadam im świetlaną przyszłość. Przed nimi kilka wspaniałych albumów i setki koncertów na największych festiwalach i wypełnionych po brzegi stadionach. Ukłony, ukłony i jeszcze raz ukłony.

9,5/10

Szymon Bijak

Dodaj komentarz