1. A Violent Cancer
2. Empty Eyes
3. Hall of a Thousand Minds
4. Within
5. Exit?
6. Purge
7. Ashes from a Last Breath
8. Re-Saw
9. Drivkraft
Rok wydania: 2019
Wydawca: ViciSolum Productions
Profil Facebook
ONE HOUR HELL to stuprocentowy, pełnokrwisty reprezentant nowoczesnego
metalu, którego muzyka charakteryzuje podwyższony wskaźnik dzikiej
agresji. Niezbitym tego dowodem jest wydany w ubiegłym roku
„Voidwalker”, album o wybuchowej zawartości.
Trzeci krążek szwedzkiego kwintetu to przykład dojrzałej produkcji,
którego profesjonalna realizacja stoi na bardzo wysokim poziomie. Już na
wstępie uwagę zwraca chociażby okazała grafika frontowa (najlepsza w
dotychczasowej karierze). Apokaliptyczno – dynamiczna okładka kusi do
poznania zawartości muzycznej. A ta jak się okazuje już po pierwszych
taktach otwierającego „A Violent Cancer” (z rześkimi gitarami), emanuje
nieskrępowaną, bezkompromisową dawką metalowej mocy w dość barwnym
wydaniu. Przez niecałe 50 minut Szwedzi z powodzeniem sięgają po twarde,
zdecydowane środki spod znaku modern death/thrash metalu z domieszką
europejskiego blacku. Jest szybkość, gęste, nierzadko zawiłe partie
instrumentalne, muzyczny, płomienny cios, drapieżne wokale. Nie ma zbyt
wiele miejsca na zaczerpnięcie oddechu. Co prawda ONE HOUR HELL nie
rezygnuje ze zwolnień, ale te są tak przesiąknięte ciężarem, że ów tonaż
nie pozwala na odpoczynek, czego przykład stanowi chociażby
monumentalna kompozycja „Purge”. Ogromnym atutem „Voidwalker” oprócz
produkcji, soczystego brzmienia oraz graficznego bogactwa, jest sfera
instrumentalna. Pod tym względem mamy do czynienia z wydawnictwem
gwałtownym, wysoce aktywnym. Partie każdego z instrumentów cechuje
wysokie zaawansowanie techniczne, kunszt. Umiejętności warsztatowe
muzyków stanowią solidną podwalinę do kreacji zaawansowanych struktur
muzycznych. Czasem to jednak nie wystarcza – osobiście brakuje mi tutaj
melodii, rozpoznawalnych motywów, które na dłużej mogłyby zakotwiczyć w
pamięci. Dzieje się wiele, zewsząd eksploduje metalowy żywioł, ale co z
tego, skoro po wysłuchaniu całości, człowiek nie jest w stanie przywołać
w zasadzie ani jednego motywu, momentu… Dla mnie jest to mankament
wydawnictwa; w gruncie rzeczy jedyny. Poza tym jednym aspektem naprawdę
ciężko się do czegokolwiek przyczepić.
Komu bliskie jest nowoczesne oblicze metalowego żywiołu, ten
prawdopodobnie zakosztuje w nowym wydawnictwie ONE HOUR HELL. Nie jest
to jednak muzyka dla każdego, nawet zwolennika gitarowych brzmień.
Lubujący się w melodiach oraz chwytliwości, z „Voidwalker” mogą mieć
poważne problemy. Nie ma tu miejsca na finezję, atmosferyczne wtrącenia.
W tym przypadku mamy do czynienia ze skompensowaną dawką metalowej
agresji, ciężaru i energetyki. To nic innego jak tykająca bomba o
niszczycielskiej sile rażenia i to nie podlega dyskusji.
7,5/10
Marcin Magiera