1. Intro (1:14)
2. Forsaken (6:36)
3. Dream of Destiny (5:37)
4. Love (7:29)
5. Belief (4:01)
6. Judgement ( part I ) (2:38)
7. Judgement ( part II ) (7:00)
8. Insomnia (3:32)
9. Stone of Memories (4:57)
10. Hope (2:41)
Bonus track: Mury Czerni ( 2010 ) (4:42)
Rok wydania: 2010
Wydanie własne
http://www.myspace.com/bartoszogrodowicz
Zanim napiszę o samej płycie najpierw parę słów o jej autorze. Bartosz Ogrodowicz, mieszkaniec niewielkiej Wrześni, tworzeniem muzyki zajmuje się od około dwóch lat. Jego pasją stała się mieszanka rocka progresywnego i muzyki symfonicznej wykonywana tylko i wyłącznie na instrumentach klawiszowych. Jak pisze o sobie, jego muzyka to droga po najgłębszych zakątkach ludzkiej duszy, której celem jest przekazywanie emocji poprzez dźwięk. Tworzy muzykę tylko instrumentalną, ponieważ jak twierdzi są rzeczy o których nie da się powiedzieć czy też napisać ale można sobie je wyobrazić. Co do samej techniki tworzenia Bartosz korzysta tylko z instrumentów klawiszowych, nie ma w jego twórczości ingerencji żadnych innych instrumentów, każdą partię odgrywa sam bez względu na to czy jest to perkusja, gitara, gitara basowa czy też instrumenty sekcji smyczkowej. Wszystko dopracowuje dokładnie i perfekcyjnie traktując każdy swój utwór jako proces który musi odpowiednio i w swoim czasie dojrzeć. Inspiracją dla jego twórczości jest życie codzienne, ulotne chwile, czy też emocje jakie w danej chwili się pojawiają. Stąd też nazwa albumu. „Forsaken” czyli zapomniany, opuszczony. Tworzenie muzyki samemu to duże wyzwanie, wybór Bartosza padł właśnie na mieszankę rocka progresywnego z muzyką symfoniczną ponieważ taki właśnie kolaż najbardziej oddaje i odzwierciedla jego wnętrze.
Co do samej płyty to wydana została całkowicie własnym sumptem, bardzo skromnie, ale ja osobiście doceniam to, że Ogrodowicz nie poszedł na łatwiznę zamieszczając utwory na swojej stronie internetowej w sekcji „Download”, ale dopracował ją całkowicie od początku do końca. Jeżeli chodzi o samą jakość nagrań to na płycie zamieszczono informacje w jakich warunkach została nagrana (zacisze domowe) myślę, że z zamiarem przeprosin za jej jakość, ale moim zdaniem nie ma czego się wstydzić. Słyszałem płyty dużo gorzej brzmiące a nagrywane w dobrych studiach.
Pierwsze skojarzenie jakie nasunęło mi się słuchając tej płyty było takie że to idealna ścieżka dźwiękowa do dobrego filmu. Ciężko było mi tylko zdecydować się jaki gatunek filmowy można by nią ozdobić. Celowo użyłem tu słowa „ozdobić” żeby określić to co Bartosz sobą reprezentuje. „Forsaken” to na pewno płyta, która daje świadectwo ogromnego talentu jej twórcy i jego warsztatu. Na pewno przy jej słuchaniu nie zagraża wam nuda. Jak to często miewa miejsce na płytach solowych instrumentalistów tutaj nie jest ani nudno ani przytłaczająco. Jest raczej żywo, żwawo i bardzo chwytliwie. Po zastanowieniu się doszedłem do wniosku, że utwory te doskonale sprawdziłyby się jako tło filmów z gatunku płaszcza i szpady lub też przy jakieś opowieści pirackiej typu „Piraci z Karaibów”. Ten album mimo że tworzony w tak minimalistyczny sposób nie odbiega niczym od zagranicznych standardów muzyki filmowej. Nie myślcie sobie tylko, że skoro Bartosz jest klawiszowcem, to całe „Forsaken” ocieka i kipi dźwiękami klawiszy. Nie jest tak. Ogrodowicz umiejętnie korzysta z dobrodziejstw elektroniki i doskonale emuluje dźwięki do złudzenia momentami przypominające ich oryginały. Tak więc możemy posłuchać doskonałych klawiszowych solówek a’la gitara czy też a’la skrzypce, ale też momentami i odgłos mocnego szarpania w struny niby basu może nas mocno zmylić.. Reasumując. Gdyby Ogrodowicz otoczył się dobrymi muzykami rockowymi stanowiłby doskonały polski zamiennik zespołu Nightwish, gdyby posadzić go wśród muzyków symfonicznych, mógłby stworzyć tło do niejednego wysokobudżetowego filmu. Ale na razie tworzy sam i jest w tym dobry. Chylę czoła przed jego talentem.
7/10
Irek Dudziński