1. Świt co znajdzie głos 7:30
2. Szepty ciszy 5:14
3. Siła zakazanych westchnień 3:03
4. Paradosq 0:49
5. Nie budź 3:12
6. Obiecaj 8:12
7. Mroczne pragnienia (#1) 4:43
8. Iskra we mnie (#2) 2:46
9. Nieprzetłumaczalne słowa (#3) 2:42
Rok wydania: 2022
Wydawca: Prog Metal Rock Promotion
https://progmetalrock.pl/
W ubiegłym roku ukazała się debiutancka płyta pomorskiej formacji OBRASQI zatytułowana „Dopowiedzenia” (recenzja: TUTAJ), na której zespół tak pięknie wymalował nam wrażliwe, delikatne muzyczne pejzaże. Monika Dejk-Ćwikła w jednym z tekstów wyśpiewała wówczas: „…gdy nie namaluje nic, gdy już nie namaluje nic…”. Na szczęście nie trzeba było długo czekać (praktycznie rok), aby „namalowali” kolejny, chyba jeszcze bardziej subtelny muzyczny obraz – „Szepty ciszy” (wydany przez Prog Metal Rock Promotion).
Już sam tytuł świetnie oddaje nam aurę jaka dominuje w muzyce zawartej na nowym krążku. Również grafika w odcieniach czerni sugeruje, że na nowej płycie znajdzie się znacznie więcej mroku, niż na debiucie. Apetyt na nową muzykę pomorskiego tria, bez wątpienia zaostrzył we mnie ich występ na ProgMetalRock Festiwal w Ostrowie Wielkopolskim, w lipcu tego roku. Zaprezentowali wówczas dwie kompozycje : „Świt co znajdzie głos” oraz „Obiecaj”, z singla promującego nowy album.
„Świt co znajdzie głos” otwiera całą płytę i już na wstępie roztacza, niesamowitą aurę. I ten tekst w formie wyliczanki, niczym w horrorze z Freddy Kruegerem! Kolejny tytułowy „Szepty ciszy”, faktycznie nie zaśpiewany a wyszeptany przez Monikę. W tym przypadku taki szept robi większe wrażenie, niż nie wiem jak mocny wokal, falset, krzyk, czy nawet growl! I ta króciutka ballada, a może raczej kołysanka -„Nie budź”. Słuchając faktycznie można utożsamić się z tekstem: „ dotykam nieba i dobrze mi z tym”. Wspomniana, singlowa kompozycja „Obiecaj”, na przekór radiowym normom (hołubiącym raczej krótkie formy muzyczne), jest najdłuższa na płycie (8 minut). Mimo subtelnej , muzycznej formy właśnie owa delikatność i pewna transowość jest jej atutem i mocą. „Mroczne pragnienia” jest chyba najostrzejszym fragmentem na płycie. Gitary niby w tle, są nieco skryte i stonowane, ale gdyby je uwypuklić, mógłby wyjść z tego niezły Paradise Lost! Kompozycja płynnie przechodzi w „Iskra we mnie”, w której tym razem właśnie taka piękna żarliwa solówka Artura Wolskiego jest największym atutem tego fragmentu. I znów płynne przejście do ostatniej kompozycji „Nieprzetłumaczalne słowa”, z odgłosem bicia serca. Rytm perkusji, to jakby przedłużenie życia umierającego pacjenta. Te trzy połączone ze sobą ostatnie fragmenty, moim zdaniem są wyraźnym zwrotem w stronę stricte prog rockowej estetyki.
Choć płyta ukazała się we wrześniu, to właśnie teraz jest idealna pora aby w pełni docenić jej urok.
„…A kiedy pierwszy targnie chłód
Swą gęstą chmurą nakarm tul
I tylko tak naprawdę nie trzeba mi już nic…”
Czy najnowszy album posiada jakieś wady? I owszem. Największą wadą jest jego długość – 37 minut i 41 sekund, bezwzględnie pięknej, muzycznej hipnozy, to moim zdaniem zdecydowanie zbyt krótki seans!
Marek Toma
8,5/10