1. Chord Left
2. Fuel To Fire
3. Dorian
4. Aventine
5. Run Cried The Crawling
6. Tokka
7. The Curse
8. Pass Them By
9. Words Are Dead
10. Fivefold
11. Smoke & Mirrors
Rok wydania: 2013
Wydawca: PIAS Recording
http://www.agnesobel.com/
Agnes Obel a właściwie Agnes Caroline Thaamp Obel pochodzi z Danii.
Miłość do muzyki zaszczepiono u niej bardzo wcześnie. W zasadzie dzięki
pochodzeniu z muzykalnej rodziny ma ją w genach. Mając 7 lat grała już
na gitarze basowej w małym lokalnym zespole muzycznym (ba, udało im się
nawet nagrać parę utworów), później założyła zespół Sohio jednak
ostatecznie zdecydowała się na karierę solową. Materiał na swoją
pierwszą płytę „Philharmonics” nagraną w 2010 roku skomponowała, nagrała
i wyprodukowała całkowicie samodzielnie i był to strzał w dziesiątkę.
Krążek sprzedał się w ilości 450 tysięcy egzemplarzy i zyskał statut
platynowej płyty we Francji i Belgii, złotej płyty w Holandii a w samej
Danii pięciokrotnie pokrył się platyną. Dość mocno wywindował tym samym
artystce poprzeczkę . Czy nowy album „Aventine” przyniesie podobny
sukces? Zobaczymy już wkrótce. Ja tymczasem chciałbym bardzo zachęcić
Was do zapoznania się z nim. Tym bardziej, że klimat płyty idealnie
wpasowuje się w czas zadumy, i nostalgii w jaki popadamy jesienią.
„Aventine” to znowu w większości dzieło samej Agnes, przez nią
skomponowany, zaaranżowany, zagrany na pianinie i zaśpiewany. Tym razem
wsparli ją na wiolonczeli Anne Muller, na skrzypcach i altówce Mika
Posen (Timber Timbre) oraz na gitarze Robert Kondorosi (Budzillus). Jest
wydawnictwem doskonałym w każdym calu. Począwszy od szaty graficznej na
realizacji skończywszy. Odsłuch powala. Mimo minimalistycznego składu
muzyków przy jej nagraniu płyta stwarza wrażenie bardzo „pełnej” i
przestrzennej. Słuchając jej mamy wrażenie, że siedzimy w studiu tuż
obok muzyków w trakcie jej nagrywania. Pomógł w tym pewien mały, rzadko
stosowany patent. Mikrofony użyte w trakcie jej nagrywania umieszczono
tak blisko instrumentów jak tylko było to możliwe. I dało to kapitalny
efekt końcowy.
Co do samej muzyki to „Aventine” to przepiękna jesienna opowieść.
Cudowny 11 składnikowy (tyle jest utworów) balsam i panaceum na stres,
nerwy i codzienny „wyścig szczurów” w jakim wszyscy chcąc nie chcąc
bierzemy udział. Delikatne, klasyczne momentami brzmienie pianina, lekko
podszyta folkiem sekcja smyczkowa i do tego ten subtelny wokal Agnes.
Nic dodać nić ująć. Choć mogłoby się wydawać że taka swoista asceza
instrumentów może nudzić ale nic z tych rzeczy. Nostalgia jak
najbardziej. Ale nie znużenie. Ta muzyka mimo że tak obdarta ze
studyjnych „bajerów” broni się sama w sobie.
9/10
Irek Dudziński