01.Authentic
02.The Point
03.On The Line
04.Monolith
05.Verse One
06.Annulment
Rok wydania: 2002
Wydawca: Robert Golla
Za pośrednictwem dystrybucji Gad Records do obiegu wróciła ostatnio niedostępna od lat debiutancka solowa płyta Roberta Golli zatytułowana „One To One”. Pierwotnie ukazała się w 2002 roku a zarejestrowana została rok wcześniej w niemieckim studio nagraniowym Restek Studios International. Artysta od lat mieszka za naszą zachodnią granicą, stąd też wybór miejsca realizacji tychże nagrań.
Postać Roberta Golli miałem już okazję przybliżyć na naszych łamach podczas opisywania pozostałych dwóch płyt autorskich, jakie ma w dorobku tenże nietuzinkowy gitarzysta. Przypomnę tylko, że każdy z tych krążków cechuje się odrębnością artystyczną oraz składem muzyków towarzyszących. Album „Luxembourg Visit” z 1993 roku pokazywał Roberta na czele kwartetu (z wokalistką) grającego rockowe standardy podczas koncertu klubowego. Z kolei studyjna płyta „Too Much” z 2004 dokumentowała naszego rodaka w wydaniu instrumentalnego power-trio, udanie łączącego rockową energię z wpływami jazzu i bluesa. W przypadku „One To One” sprawy mają się jeszcze inaczej.
Chronologicznie jest to najwcześniejsza z dostępnych autorskich propozycji Golli. Jak sama nazwa wskazuje, muzyk zrealizował ją bez pomocy osób towarzyszących. Tylko on i jego gitara. Uspokajam od razu – płyta nie składa się wyłącznie z samych partii tego instrumentu. Na dłuższą metę mogłoby to przecież okazać się nużące. Nie obcujemy tu bynajmniej z podręcznikiem gry na gitarze. W przypadku Roberta wirtuozerskim solówkom towarzyszy podkład sekcji rytmicznej. Aczkolwiek jest to sekcja elektroniczna, wygenerowana samodzielnie na zasadzie zapętlenia partii basowej i automatu perkusyjnego, do którego nasz bohater dogrywa na żywo swoje gitarowe fantazje. Jak wyraźnie zaznacza w opisie płyty na okładce – wszystko zarejestrowane jest bez poprawek i nakładek, tu i teraz.
„One To One” określić można jako zbiór improwizacji noszących znamiona muzyki relaksacyjnej. Na pewno jest to najspokojniejsza z trzech wydanych dotąd płyt gitarzysty. Zawiera zaledwie sześć motywów, ale są to niejednokrotnie prawdziwe kolosy. Najdłuższy, otwierający płytę „Authentic” trwa aż jedenaście minut! Absolutnie nie dłuży się jednak słuchanie tego materiału. Zapętlony podkład wprowadza klimat bliski mantry bądź transu. Na tym tle gitarzysta w ciekawy sposób prowadzi swoją dźwiękową opowieść. Jest wszak instrumentalistą obdarzonym doskonałym wyczuciem melodii. Jego improwizacje mają oczywiście korzenie w bluesie, ale pojawia się on gdzieś na dalszym planie. Niektóre z zamieszczonych kompozycji – na przykład „The Point” – świetnie spełniłby się jako ścieżka dźwiękowa ambitnego filmu. Z kolei w „On The Line” pobrzmiewają echa Milesa Davisa w okresie flirtu legendarnego jazzmana z muzyką popową w latach 80-tych. Raczej są to inspiracje nieświadome, aczkolwiek kierunek słuszny.
Jeśli już miałbym wskazać jakiś słaby punkt opisywanej płyty, to byłby to dźwięk automatu perkusyjnego. Z dzisiejszej perspektywy brzmi on strasznie archaicznie. Nieodparcie kojarzy się z klikaniem metronomu, którego używają muzycy podczas tworzenia wersji demo swoich nagrań. Pamiętajmy jednak, że sesja nagraniowa miała miejsce niemal ćwierć wieku temu. Dzisiejsza technologia pozwala na zaprogramowanie w komputerze wirtualnej perkusji, która dla mniej wprawnego ucha jest nie do odróżnienia od partii żywego instrumentu. U progu XXI wieku takie możliwości dopiero raczkowały. Dlatego też płytę „One To One” traktować należy jako dokument swoich czasów.
Dla posiadaczy pozostałych autorskich płyt Roberta Golli – jak również dla sympatyków nagrań, które gitarzysta dokonał w okresie współpracy z Józefem Skrzekiem – album „One To One” stanowić powinien obowiązkowe uzupełnienie kolekcji. Po cichu liczę też, że nasz sympatyczny instrumentalista nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i za jakiś czas będę miał okazję skrobnąć kilka zdań na temat kolejnej pozycji w jego dorobku fonograficznym.
7/10
Michał Kass