1. Lions & Elephants
2. Heart Of Volunteer
3. Odyssey
4. When Things Get Abstract
5. Indecisive Mind
6. Polaroid Fades
7. Soliloquies Of A Further Died
8. Neumonal Realm
Rok wydania; 2011
Wydawca: Eepocampe
Przesłuchując krążek grupy Eepocampe „When Things Got Abstract” a
dokładniej próbując dowiedzieć się czegoś więcej na ich temat poczułem
się tak, jakbym trzymał w ręku „białego kruka”. Zasób informacji o
zespole nawet w czasach tak rozbudowanego przepływu informacji w
Internecie jaki mamy dzisiaj, jest bardziej niż skromny. W zasadzie to
udało mi się tylko dowiedzieć, że pochodzą z miejscowości Arras we
Francji, powstali w 2005r. i tworzą go Antony Lourdel – wokalista i
basista, Alexis Medina – gitarzysta i Anthony Wailly – perkusista. Z
początku zastanawiałem się o co tu właściwie chodzi. Wydawałoby się, że
grającemu tak fantastyczną muzykę zespołowi powinno zależeć na tym, żeby
dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców. A tu wiadomości jak na
lekarstwo. Ale gdzieś w podświadomości zakiełkowała mi myśl: „Facet, oni
mają w d…e to, czy usłyszy ich 10, 100 czy 10 000 osób. Oni robią to
co kochają”. Myślę, że takie jest właśnie sedno twórczości Eepocampe.
Ciężko jest mi sprecyzować gatunek muzyki w jakim się poruszają. Jest w
tym wszystkim odrobina post – rocka, ambientu, indie rocka ale nie
brakuje też wycieczek w stronę bardziej ambitnego progresywnego grania a
nawet momentami haczenia o lekką psychodelię. Nie istnieją dla nich
wyraźne granice gatunku. Płyta „When Things Get Abstract’ to określając
najprościej magia brzmienia gitar czasem melodyjnego, czasem wręcz
transowego wprowadzającego nas w lekką hipnozę po to by za moment
brutalnie wyrwać nas z niej eksplodującymi dźwiękami ciężkich riffów. A
wszystko to misternie i wielowarstwowo uplecione z pojedynczych dźwięków
a jednocześnie spójne, dopracowane i zagrane z wielkim wyczuciem.
Próbowałem znaleźć zespół do którego przyrównałbym to co robi Eepocampe.
Na myśl przychodzi mi tylko jeden. Tides From Nebula. Tyle, że oni
postawili na muzykę instrumentalną a w przypadku Eepocampe znalazło się
miejsce na wokal. I to jedyna łyżka dziegciu w tej beczce miodu.
Wykrzykiwane wręcz momentami partie wokalne burzą świetny klimat tej
płyty. Zdecydowanie najlepiej odbiera się te utwory w których wokalista
ma sjestę. Ale ogólnie bardzo polecam ten album, zwłaszcza jeżeli muzyka
w klimatach zbliżonych do Tides From Nebula jest wam bliska.
7,5/10
Irek Dudziński