CD 1
01.Carve It In
02.Angelic (Parallel Matter)
03.Play With Fire
04.Heathen (Acoustic)
05.Breaking The Machine (Remix)
06.Redshift (Remix)
07.Sleep
08.Paranoid Carbon (Acoustic)
09.Refraction
10.Comrades (Live)
CD 2
01.Kick The Dog (Live)
02.Leaving Eden (Live)
03.What Do You Want Me To Do? (Demo)
04.Little Piggy (Remix)
05.In Stone (Live)
06.Leftover Wine (Live)
07.Firewalking (Acoustic)
08.Monochrome (Acoustic)
09.Landlocked (Live)
10.The Immaculate Misconception (Live)
CD 3 Mick Moss – Prototapes: The Home Recordings 1995-99
01.Sea Of Tranquility
02.Saviour
03.Running Out Of Time
04.OriginOver Your Shoulder
05.The Last Laugh
06.One More Sunrise
07.Psalms
08.Angelic
09.Nemesis 5
10.Blackout
Rok wydania: 2025
Wydawca: Music In Stone
Mick Moss ponownie przewietrzył swoje archiwum. Po raz pierwszy zdarzyło mu się to w 2010 roku a efektem tychże działań był kompilacyjny album „Alternative Matter”. Zawierał osobliwy zbiór niepublikowanych wcześniej nagrań – głównie roboczych wersji piosenek z regularnych płyt, trochę odrzutów, coverów plus kilka wykonań na żywo. Według podobnego klucza przygotowane zostało najnowsze wydawnictwo grupy Antimatter. Nadano mu tytuł „Parallel Matter”. Składa się z dwóch płyt wypełnionych niedostępnym dotąd materiałem z ostatnich dziesięciu lat. Tak wygląda to w wersji streamingowej, gdyż dla posiadaczy wydania fizycznego przewidziano wersję potrójną. Trzeci dysk firmowany jest wyłącznie nazwiskiem lidera i przynosi zestaw najwcześniejszych kompozycji Mossa, które artysta zarejestrował w warunkach domowych jeszcze przed oficjalnym debiutem Antimatter.
Całość prezentuje się smakowicie, począwszy od szaty graficznej albumu a na jego dźwiękowej zawartości skończywszy. Oczywiście rzecz skierowana jest głównie do najwierniejszych fanów sympatycznego Anglika (zresztą żyję w przekonaniu, że posiada on wyłącznie takich). Stąd też nie uświadczymy tu zbytnich niespodzianek repertuarowych. Zdecydowana większość piosenek ma swoje wcześniejsze odpowiedniki na wydanych dotąd regularnych płytach studyjnych. Różnią się za to aranżacjami. Wiele frajdy dać mogą zwłaszcza interpretacje akustyczne. Ale żeby nie było – są też nagrania przygotowane specjalnie z myślą o tym albumie. Przede wszystkim premierowa kompozycja „Carve It In” otwierająca pierwszy dysk zestawu. Nieznany dotąd jest też hipnotyczny, mroczny utwór „Refraction”. Niewątpliwą atrakcję stanowi przearanżowana i nagrana na nowo piosenka „Angelic”, której pierwowzór znamy z debiutanckiego krążka zespołu. Tutaj brzmi mocno, rockowo, drapieżnie. Wypadła na tyle okazale, że wytypowano ją na singiel promujący nowe wydawnictwo. Zainteresowani mogą też natrafić w sieci na clip towarzyszący wspomnianej piosence.
Sięganie po cudzy repertuar – czyli mówiąc wprost: granie coverów – też ma w przypadku Micka Mossa bogatą tradycję. Ozdobą „Parallel Matter” są dwa takie punkty. O ile jednak spopularyzowana przez Melanie Safka ponad pół wieku temu ballada „Leftover Wine” zbytnio nie dziwi – zwłaszcza, że bywała już wykonywana na akustycznych występach Antimatter – tak sięgnięcie po klasyk Rolling Stones w postaci „Play With Fire” nie jest już czymś tak bardzo oczywistym. Tymczasem wypada to przekonująco i w ogóle nie ma się poczucia rozbieżności stylistycznej.
Nie ukrywam, że prawdziwym magnesem omawianego albumu była dla mnie owa tajemnicza trzecia płyta z wczesnymi demówkami Micka. Może nie wszyscy fani grupy pamiętają, ale w początkach działalności nazwa Antimatter kojarzona była bardziej z nazwiskiem jej drugiego współzałożyciela – Duncana Pattersona, byłego basisty formacji Anathema. Zresztą debiutancki album „Saviour” promowany był wówczas w mediach jako nowy projekt tegoż Duncana i na nim skupiała się cała uwaga. Mało tego – pierwsze koncerty Antimatter składały się głównie z piosenek Pattersona napisanych dla Anathemy, co jeszcze bardziej potęgowało wrażenie jego dominacji w tym projekcie. O autorskim wkładzie Micka Mossa nie wiadomo było wówczas zbyt wiele. Tymczasem okazuje się, że to Mick był od początku mózgiem całego przedsięwzięcia. Opublikowany właśnie dysk „Prototapes: The Home Recordings 1995-99” rozwiewa wszelkie wątpliwości. Moss miał już sprecyzowaną wizję artystyczną na długo przed połączeniem sił z Duncanem. Od początku tworzył utwory utrzymane w klimacie, za jaki do dziś cenimy go najbardziej. W okresie nagrywania dwóch pierwszych płyt musiał się – niestety – dostosować do elektronicznych zapędów i trip-hopowych aranżacji swego bardziej znanego kolegi. Skrzydła rozwinął w pełni dopiero później, gdy został już samodzielnym szefem zespołu.
Spodziewałem się, że na „Prototapes” usłyszę jakieś niemrawe, amatorskie wykonania wczesnych piosenek Antimatter w wersji na głos i gitarę akustyczną. Nic z tych rzeczy. Te nagrania brzmią bardziej rockowo niż ich późniejsze oficjalne publikacje na płycie „Saviour”. Pan Moss dysponując prostym czterościeżkowym magnetofonem potrafił już wówczas nagrywać w pełni zaaranżowane numery. Oczywiście wspierał się prymitywnym automatem perkusyjnym, ale cała reszta to już elektryczne instrumentarium: gitara, bas i klawisze. No i najważniejsze – główne linie wokalne należą tu do Micka. Zawsze odbierałem udział zaproszonych na pierwszą płytę pań wokalistek za kompletne nieporozumienie. Ale zapewne był to pomysł Pattersona. Nikt nie śpiewa tych pieśni lepiej niż ich autor.
„Parallel Matter” jest podsumowaniem kolejnego etapu w twórczości Micka Mossa. W najbliższych miesiącach artysta wraz z towarzyszącym składem będzie przemierzał Europę z koncertami promującymi to wydawnictwo. Jako wieloletni fan talentu Micka chętnie posłucham go znowu na żywo. O wiele bardziej ciekaw jestem natomiast nowej w pełni premierowej płyty opatrzonej szyldem Antimatter. Ale na nią trzeba będzie chyba poczekać nieco dłużej.
8/10
Michał Kass