RAGE – 2012 – 21

1. House Wins 01:30
2. Twenty One 06:16
3. Forever Dead 06:20
4. Feel My Pain 05:40
5. Serial Killer 05:45
6. Psycho Terror 06:57
7. Destiny 05:13
8. Death Romantic 05:59
9. Black And White 05:20
10. Concrete Wall 03:50
11. Eternally 05:09

Rok wydania: 2012
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.rage-on.de


Niezmordowani metalowcy zza zachodniej granicy nie pozwalają o sobie zapomnieć. Praktycznie w równych odstępach czasu raczą nas kolejnymi płytami. Te raz lepsze, raz gorsze nie schodzą poniżej pewnego, wysokiego poziomu (ogólnie nie ma lipy). Co prawda ostatnimi czasy wiele osób narzekało na nowe wydawnictwa, zarzucając grupie zmiękczenie stylu itp. Jednak, co by nie mówić, zarówno „Carved In Stone” jak i następny „Strings To A Web” to naprawdę udane albumy.

Tym razem Rage postanowili dołożyć do pieca i nagrać coś z większym pazurem – takie przynajmniej były zapowiedzi, założenia. Czy były to jedynie puste słowa, obietnice bez pokrycia? Nie i jeszcze raz nie! Kto nie wierzy niech stanie w szranki z morderczym „Serial Killer”. Tu można się mocno zdziwić – obok metalowej jazdy słyszymy growlującego Peavy’a! Grono przeciwników śpiewnego oblicza Peter’a Wagner’a powinno odetchnąć kosztując agresywnych partii wokalnych, których „21” z pewnością nie można odmówić.
Ogólnie album jest niczym płomienna okładka, emanuje energią i metalową werwą, w dawce, która od lat nie była obecna w twórczości niemieckiego trio. Od groma tu ciężkich, miażdżących riffów. Victor Smolski spisał się na medal w pełni odkrywając swój wielki talent zarówno kompozytorski jak i instrumentalny. Tradycyjnie odgrywa niebanalne solówki, a te wychodzą mu nad wyraz dobrze. Całość cementuje solidna praca sekcji rytmicznej, która sprawia, że utwory brzmią potężnie. Pojawia się cała masa instrumentalnych wstawek, i w tych miejscach swoje pięć minut ma André Hilgers, co słychać choćby przy okazji „Psycho Terror”. Gość ewidentnie zaaklimatyzował się w zespole, idealnie dopełniając partie odgrywane przez kolegów.

Nie ma tu miejsca na przysłowiowe pitolenie – każda kompozycja to kawał dobrej roboty. Świetnie prezentują się genialny „Forever Dead” czy równie porywający „Feel My Pain”. Nieco gorsze wrażenie robił promujący całość, kawałek tytułowy. W tym miejscu pojawia się mały paradoks – album posiada dużo lepsze kompozycje (choćby te w/w), a mimo to właśnie „21” wybrano na tzw. inicjatora… Tak czy inaczej, nawet ten numer z czasem zyskuje na wartości, bo dzieje się w nim całkiem sporo, a ciężkie partie w nim zawarte wywołują uśmiech na twarzy.
Co istotne, ciężar i metalowa agresja nie pozbawiły Rage melodii, tych na „21” znajdziemy całkiem sporo, co słychać np. w „Death Romantic”, czy „Concrete Wall”. Chwytliwość i pewnego rodzaju przebojowość jest nieodzownym elementem twórców „Unity”. M.in. właśnie dzięki temu styl zespołu jest tak charakterystyczny i ceniony. Mimo dominacji metalowego żywiołu, panowie pozwolili sobie na element „balladowy”. Mowa o wieńczącym całość „Eternally”, utworze, który idealnie zazębia się z resztą bardziej drapieżnych kompozycji. Nie jest to typowa pościelówka, a prawdziwa metalowa ballada pozbawiona lukrowanego namaszczenia. Posiada genialny refren, któremu towarzyszą wolniejsze, ciężkie gitary. Co tu dużo mówić, kawałek zapada w pamięć i robi jak najlepsze wrażenie.

„21” to solidny i przede wszystkim bardzo udany album, który sympatykom zespołu i ogólnie ambitnego metalu powinien przypaść do gustu. Myślę, że jest to jeden z najlepszych wydawnictw, jakie Rage stworzył do tej pory. To połączenie niebanalnych pomysłów, metalowej werwy, ciężaru, profesjonalizmu i fachowego rzemiosła. Muzyka na bardzo wysokim poziomie i niezbity dowód na to, że Rage jest w wysokiej formie, która mam nadzieję będzie się utrzymywać w przyszłości. Do sklepów marsz i delektować się – „21” jest tego warte!

9/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz