1. The Edge of Darkness (4:23)
2. Hunter And Prey (4:33)
3. Into the Light (4:24)
4. The Beggar’s Last Dime (5:42)
5. Empty Hollow (6:19)
6. Empty Hollow II: Strings to a Web (3:54)
7. Empty Hollow III: Fatal Grace (1:20)
8. Empty Hollow IV: Connected (2:53)
9. Empty Hollow V: Reprise (1:50)
10.Saviour of the Dead (5:44)
11. Hellgirl (4:13)
12. Purified (3:47)
13. Through Ages (2:05)
14. Tomorrow Never Comes (3:41)
Rok wydania: 2010
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.myspace.com/rage
Tym razem do czynienia będziemy mieli z nieco bliższą przeszłością,
ponieważ zespół Rage pojawił się na mojej pokręconej drodze muzycznego
rozwoju nieco później niż Linkin Park lub Good Charlotte. To tak jakby
jej drugi ważniejszy odcinek, czyli fascynacja mocniejszym brzmieniem,
tudzież najzwyklejszym łojeniem. Do tego, niemieccy metalowcy nie dają
mi o sobie zapomnieć, wydając kolejne albumy z ogromną częstotliwością.
Dlatego z przyjemnością sięgnąłem po ich najnowsze dziecię.
Być może nie znasz tej grupy, drogi Czytelniku. Nic wielkiego, Rage –
pomimo wydania dziewiętnastu albumów (tak!) – wciąż nie należy do grup
powszechnie znanych i cenionych, przynajmniej w naszym kraju. Ale
przykładowemu Nowakowi, który gustuje w muzyce gitarowej i potrafi
docenić świetne melodie, wystarczy posłuchać Niemców raz, aby połknął
„haczyk”. Dlatego z ogromną przyjemnością spróbuję Cię zachęcić do
sprawdzenia, chociażby na Myspace, „Strings to a Web” – kolejnej udanej
płytki Rage. Zdradziwszy swoją opinię, mogę zagłębić się w tym, co
wszystkie tygryski lubią najbardziej… Znaczy się, muzyce.
Wydaje się, że Niemcy w swojej długiej karierze spróbowali chlebów ze
wszystkich metalowych piecyków. Nagrywali albumy z udziałem orkiestry,
kiczowate concept albumy o metalowych potworach, mniej kiczowate concept
albumy o śmierci, bawili się w uprogresywnianie (ciekawe, co na te
słowo rzekłby profesor Miodek) zakurzonego schematu ciężkiej muzyki, a
nawet stosowali smaczki orientalne. I już przy okazji poprzedniego
albumu, „Carved In Stone”, doszli do wniosku, że teraz można to wszystko
dowolnie mieszać z kolejnymi dawkami chwytliwych melodii i lejących się
niczym wodospad solówek, aby sprawiać przyjemność fanom co rok, dwa
latka. I tak właśnie jest w przypadku „Strings to a Web”.
Na album składa się, przede wszystkim, osiem typowych dla Rage
kompozycji. Takich dających energicznego kopniaka, zbudowanych na znanym
wszystkich schemacie „dobry riff – powtarzany co chwilę refren,
chwytliwy niczym diabli – wyczesana solówka – jeszcze raz refren, żeby
wprowadzić w lepszy nastrój przed następnym kawałkiem” okraszonym
zabawnymi lirykami o polowaniach, kobietach z piekła i skraju ciemności.
I po raz kolejny, kompozycje te sprawdzają się wyśmienicie – nucimy je
jeszcze długo po wyłączeniu muzyki. Wystarczy wspomnieć „Saviour of the
Dead”, „Purified”, „Into the Light”, czy najbardziej chwytliwe „The
Begger’s Last Dime”. To udany, choć całkowicie niezaskakujący, fundament
„Strings to a Web”. Na drugie danie dostajemy progresywną suitę „Empty
Hollow”, złożoną z pięciu części: wzbogaconych o orkiestrę i chór
klamer, połamanego rytmicznie „Strings to a Web” i akustycznego „Fatal
Grace” – obu instrumentalnych i wzniosłej ballady „Connected”. Wszystko
zmyślnie ze sobą połączono, dzięki czemu „Empty Hollow” stanowi ambitną i
angażującą słuchacza odskocznię. Całkowitą zaś perełką jest
przedostatnie na płycie „Through Ages” – wzruszająca pięknym śpiewem,
dwuminutowa ballada.
I to by było na tyle. Nie silę się na żadne dodatkowe wypociny –
„Strings to a Web” to następna udana pozycja w bardzo obszernym katalogu
twórczości naszych sąsiadów. Jeżeli szukasz przyjemnego albumu na
słuchanie „bez okazji”, to świetny wybór. Tylko nie oczekuj szczytów
Olimpu, egzotycznych trunków i meksykańskich dziwek 😉 Połowiczny powrót
do przeszłości wypadł zaskakująco dobrze.
7/10
Adam Piechota