1. Sanktuarium (8:57)
2. Choćbym (7:05)
3. Bajkowy (3:42)
4. Głęboka Rzeka (8:03)
5. Nocne Widziadła (7:21)
6. Niespełnienie (9:44)
7. Warkocze (4:07)
8. Bijące serca (1:53)
9. Płonę (14:09)
Rok wydania 1996/2007 (remaster)
Wydawca: Ars Mundi/Rock Serwis
Oj zmienił nam się Quidam na przestrzeni lat, zmienił. Gdy sobie słucham debiutu tej grupy, czyli albumu Quidam z 1996, to w zasadzie gdyby nie charakterystyczna gra Maćka Mellera i wyeksponowanie partii fletu i innych instrumentów piszczałkopodobnych to możnaby stwierdzić, ze Quidam anno domini 2008 i ten z 1996 to dwa zupełnie inne zespoły.
Ciężko recenzuje się albumy, które zapewne zdecydowana większość czytelników zna, i przed którymi nie kryją one tajemnicy. Cóż jeszcze można napisać na temat genialnego, otwierającego płytę „Sanktuarium”. Cudowny motyw przewijający się przez ten utwór potrafi wgryźć się w pamięć na bardzo długo, i za każdym razem gdy słucham tego utworu, to potem przez wiele dni nucę go sobie pod nosem. To po prostu klasyk tego zespołu i chyba będą go musieli grać na koncertach po kres istnienia grupy. Które utwory jeszcze przypadły mi jakoś szczególnie do gustu? Na pewno jest to kawałek „Nocne Widziadła”. Z racji tego, ze zawsze lubowałem się w melodyjnym rockowym graniu, i od czasu do czasu lubię sobie zafundować coś w AOR’owych klimatach, tej kompozycji słucha mi się wyśmienicie. fajny riff, klawisze, mocny, melodyjny i przebojowy refren, do tego świetna partia Emilii w drugiej połowie piosenki sprawiają, że z przyjemnością wracam do tego utworu. Bardzo udany jest także przywodzący na myśl dokonania Camel i Pink Floyd – „Niespełnienie”, z genialnym otwarciem, w który Maciek wydobywa z gitary takie dźwięki, że ciarki po plecach biegają w tą i powrotem. Początek utworu nafaszerowany jest taką dawką emocji, że biję pokłony twórcom, znam najwyżej kilka kompozycji, które robią na mnie takie wrażenie. Ogromne wrażenie robi zamykający płytę „Płonę”, które znów swym początkiem zwala mnie z nóg, a bajkowy klimat kompozycji buja niemiłosiernie. Tą trwającą ponad czternascie minut kompozycję słucham głównie dla partii instrumentalnych – są niesamowite. Maciek, Zbyszek, nie myśleliście o płycie instrumentalnej?? O dziwo niespecjalne wrażenie robi na mnie utwór „Warkocze”, znany z, skądinąd niezłego wideoklipu, troszkę za dużo w nim cukru a i sama melodia jest jakaś mało wyrazista. Pozostałe zawarte na płycie kompozycje to wysokich lotów art rock, czasem ocierający się o poezję śpiewaną.
Trzeba jasno stwierdzić, że takiego debiutu można pozazdrościć. Płyta pomimo, iż ukazała się już dwanaście (recenzja opublikowana oryginalnie 15 marca 2008 ) lat temu wciąż broni się swoją zawartością i nie trąci myszką. Może i słychać na tej płycie fascynacje Camel, Marillion, czy innymi tuzami progresywnego grania, ale kto już na debiucie potrafi wykreować swój styl? Quidam to album, który powinien znaleźć się w płytotece każdego szanującego się fana progresywnych dźwięków i basta!!
8/10
Piotr PM Michalski