1. Seasons (8:45)
2. Seven Gentle Spirits (14:17)
3. Harold Cain (4:16)
4. The Past Has Just Begun (16:41)
5. God’s Angry Man (4:13)
6. On Second Thought (11:52)
Rok wydania: 2006
Wydawca: Progrock
Godzina a la Genesis? Czemu nie! Z epoki Gabriela? Tym bardziej!
Amerykański Puppet Show i płyta Tale Of Woe według samych twórców
powinna spełnić tę zachciankę. Małe są wprawdzie szanse, jak pokazuje
doświadczenie, że uczeń przerasta mistrza, ale bywają wyjątki od reguły,
więc nie uprzedzajmy rozwoju wypadków…
Płyta zaczyna się świetnym, rytmicznym Seasons z przestrzenią bogato
wypełnioną syntezatorami. Nagranie w kolejnych fazach obfituje także w
rozmaite dźwięki strunowe, a wszystko utrzymane jest w konwencji
najlepszych progresywnych wzorców. Bardzo dobre otwarcie albumu.
Wysoki poziom towarzyszy również pozostałym, jeszcze trzem, rozbudowanym kompozycjom. Cała masa pozytywnych dźwięków i wrażeń.
Seven Gentle Spirits może nie ma zdecydowanego charakteru, ale warsztatowo – najwyższy poziom.
Kończący On Second Thought z kolei radzi sobie pysznym instrumentarium z nieco mniej udanymi partiami wokalnymi.
Moją szczególną uwagę zwrócił The Past Has Just Begun, najbardziej
wyważony, a jednocześnie złożony i dojrzały utwór. Doskonały wstęp, miły
wokal z akustycznym tłem, dynamiczne rozwinięcie, urzekające klawisze w
drugiej części i mocna końcówka. Mimo czytelnych inspiracji zespół daje
sygnał wysokich możliwości kompozycyjnych.
Niejako na drugim biegunie znajduje się relatywnie krótki
eksperymentalny God’s Angry Man, który znalazł miejsce na płycie chyba
tylko dla potrzymania tradycji prezentowania od czasu do czasu nawet
przez gigantów gatunku dziwolągów muzycznych.
Jest jeszcze sympatyczny Harold Cain, równie sympatyczny jak Harold The Barrel , ten z 1971 roku.
Najsłabszą stroną płyty jest brak tego, czego w Genesis nigdy nie
brakowało – melodii. Niewiele tu wpada w ucho nawet po wielokrotnym
przesłuchaniu. A szkoda.
Niemniej jednak płytę słucha się znakomicie, upływające szybko minuty
wypełnia przejrzysty zestaw nieodkrywczej, ale świeżo brzmiącej muzyki.
Dla poszukiwaczy rzetelnego progrocka oraz entuzjastów modelowych jego
produkcji – pozycja obowiązkowa.
Uczeń nie przerasta mistrza, ale dostaje zasłużoną wysoką ocenę.
8/10
Krzysiek Pękala