1. Rege Kocia Muzyka (voc. Pudel)
2. Morrison
3. Uważaj na niego
4. To ci się śni
5. Polityka kulturalna
6. Zabrońcie
7. Bella Pupa
8. Konduktorka PKP
9. Kobiety (Jodłowanie w Kanionie)
10. Mijamy się jak co dnia
11. Na plaży w Dębkach
12. Tramwaj Kotek Mamrotek
13. Oto
14. Wiara jest jak dupa
15. Szukaj
16. Będzie dobrze nam
17. Kolory
18. Jestem zły
19. Kotek Mamrotek (tramwaj)
20. Zimne Kobiety
21. Rege Kocia Muzyka (voc. Kora)
Rok wydania: 2013
Wydawca: Warner Music Poland
http://pudelsi.eu/
Nie jestem fanem składanek, może z wyjątkiem artystów popowych, czy też
poprockowych, nastawionych na przebojowe single. Wtedy rzeczywiście
płyta „Greatest Hits”, czy „The Best of” w zupełności wystarczy. Inaczej
sprawa ma się z wykonawcami z kręgu szeroko rozumianej alternatywy.
Pretekstem do wydania „Rege Kocia Muzyka” jest przypadający w tym roku
jubileusz 25 – lecia działalności Pudelsów. Jednak trudno tak naprawdę
zrozumieć założenie jakie przyjęto przy doborze utworów na to
wydawnictwo. Jeżeli miał to być kompletny portret krakowskiej legendy –
„Rege Kocia Muzyka” absolutnie nie wyczerpuje tematu. Wydawca (i chyba
również zespół) postanowił bowiem przekonać odbiorców, że Pudelsi są
polskim odpowiednikiem Boba Marley’a i Petera Tosha. Owszem, reggae
zawsze pełniło znaczącą rolę w twórczości Pudla i spółki, ale skoro jest
to płyta z hasłem „The Best of” w tytule to trudno obronić pominięcie
takich sztandarowych kompozycji jak „Wolność słowa”, „Czerwone tango”
czy „Dawna dziewczyno”. Wyobraźmy sobie, że Metallica wydaje na
jubileusz składankową płytę wyłącznie z balladami… Mniej więcej taki
sens ma „regałowy” album Pudelsów.
Atutem tego wydawnictwa mają być rarytasy. Wśród nich są niepublikowane
wcześniej kompozycje nagrane z Maciejem Miecznikowskim. Cóż, trudno
potraktować je inaczej niż ciekawostki. Miecznikowski – niewątpliwie
kompetentny wokalista – zupełnie nie pasuje do stylu Pudelsów, albo
inaczej – nie potrafi wyzbyć się swojej maniery, która dobra jest dla
pastiszowych Leszczy, ale nie dla Pudelsów. Zresztą ten album potwierdza
jedno: że najlepszym wokalistą dla tego zespołu był Maciek Maleńczuk z
tym swoim charakterystycznym luzem w głosie.
Na płytę trafiły również premierowe kompozycje (mam na myśli
autentyczne premiery, a nie archiwalne nagrania z dogranymi na nowo
partiami wokalnymi), jednak śmiem wątpić czy zyskają status dawnych
klasyków Pudelsów.
Napiszę tak: jeśli chce się poznać ten zespół – lepiej sięgnąć po
najlepsze regularne płyty (zwłaszcza „Viribus Unitis”) oraz album
nagrany z Korą. I zdecydowanie lepszym pomysłem byłoby uczczenie
„Srebrnego Jubileuszu”
wydaniem jakiegoś wypasionego boksu niż taką dziwaczną składanką…
Robert Dłucik