Płyta miesiąca: AVANTASIA / TURBO – Remis

avantasia-turbo

Czasem chwalimy się, że wybór naszej płyty miesiąca był jednogłośny. Tym razem nie obyło się bez burzy… argumentów. Suma summarum okazało się, że po raz pierwszy od kiedy prowadzimy redakcyjny ranking, możemy ogłosić remis. Zatem naszymi płytami miesiąca zostały nowe albumy AVANTASIA i TURBO. Oto dlaczego:


AVANTASIA – Here be dragons


Tobias Sammet znów dał radę. Po kilku albumach, które do mnie średnio przemawiały zaprezentował krążek, którym trafił w setkę. Znakomite melodie i aranżacje. Muzyka tego projektu znów ma w sobie to coś!

Piotr Michalski


Nie zmienia się zwycięskiego składu i w pewnym sensie Tobias Sammet trzyma się tej maksymy. Na Here be dragons mamy jednak kilka powrotów. Wymienię choćby pojawienie się Roya Khana (poprzednio zaśpiewał na numerze otwierającym Scarecrow) oraz ponowne zatrudnienie Rodneya Mathewsa do namalowania okładki. Ale co do samej muzyki. Owszem bywa sztampowo, ale też mamy powiew świeżości. Odnoszę wrażenie, że mamy tu mały ukłon w stronę fanów Edguy – czyli bardziej prostolinijnego grania. Jest sporo hard rocka i powermetalu. Jednak dla mnie najjaśniejsze punkty płyty to kozacki otwieracz, genialny kawałek tytułowy i eightisowy „Bring on the Night”. Nie wiem jak Tobias to robi, ale znowu przebił poprzednią produkcję.

Piotr Spyra


3 razy Naj: najrówniejszy, najciekawszy, po prostu najlepszy album projektu pana Sammeta od paru ładnych lat. Wchodzi za pierwszym odsłuchem, a z każdym kolejnym smakuje coraz lepiej.

Robert Dłucik


TURBO – Blizny


Wybrany na pierwszy ogień do promocji „Nowy rozdział” słuchałem po parę razy dziennie. Cała płyta też godna legendarnej nazwy, do tego ciekawi goście specjalni. Stara gwardia (Hoffmann, Rutkowski) nadal daleka od oddziału geriatrycznego, a młodzi w kapeli znakomicie odnajdują się w klasycznym heavy metalu.

Robert Dłucik


Czekałem ze zniecierpliwieniem na ten album. I muszę powiedzieć że spełnił oczekiwania. Cieszę się, że płyta jest cięższa, szybsza i bardziej skomplikowana rytmicznie. Solówkowo – klękajcie narody! Wokalnie – wow! Camea Cugowskich zaliczam zdecydowanie do superlatywów. Do dziś nie leży mi utwór „Łotr”, ale mam co do niego własną teorię, że tak ma właśnie być.

Piotr Spyra


Z jednej strony jest dobry, solidny album. Potężnie nagrany, z doskonałym dźwiękiem. Z drugiej jednak strony w ciągu kolejnych mocnych kompozycji brakuje chwili oddechu. Przez co album, gdy się go słucha w całości może męczyć, choć każdy utwór na swój sposób jest dobry i bardzo dobry (z małymi wyjątkami słabszymi). Czy będzie to płyta roku? Hmm, Niewątpliwie zajmie wysokie miejsce, ale czas pokaże.

Mariusz Fabin

Dodaj komentarz