01. Cross The Line
02. I Will Be Waiting
03. Too Late
04. I Will Be Gone
05. The Setting Sun
06. Place Vendome
07. Heavens Door
08. Right Here
09. Magic Carpet Ride
10. Sign Of The Times
Rok wydania: 2005
Wydawca: Frontiers Records
Byłem bardzo zawiedziony kiedy Michael Kiske odszedł z Helloween. O ile pierwszy solowy album Michaela traktowałem jako ciekawostkę… to kolejne już, z Supared na czele kompletnie nie trafiły w mój gust. I to bez żadnych złośliwości, czy szukania na siłę w tych materiałach heavy metalu. Co ciekawe, Kiske bardzo mocno krytykował swoich (byłych) fanów za krytykowanie jego płyt… dziwne podejście. Ludzie nie rozumieli że Kiske nie interesuje się metalem… Kiske, nie rozumiał, że najwięcej jego fanów jednak pamięta go z czasów Helloween – być może niestety…
muszę przyznać, że każdemu albumowi Michaela dałem szansę… jednak nie tego oczekiwałem.
Ciekawe, że Kiske pojawił się kilka razy gościnnie na płytach artystów metalowych… w tych okolicznościach naprawdę niezrozumiałe podejście…
I oto nadszedł rok 2005 kiedy już przy zapowiedziach można było zobaczyć światełko w tunelu. Nakładem Fontiers Records ukazał się swoisty dream team. Za kompozycje odpowiedzialni byli muzycy Pink Cream 69 i Vanden Plas a za mikrofnem pojawił się Kiske – projekt został nazwany Place Vendome… Od razu należy przestrzec fanów, którzy będą upatrywać się progresywnych solówek autorstwa Guntera Verno – na tej płycie muzyk Vanden Plas wystąpił jako klawiszowiec rockowego projektu – po prostu. Szczerze za to album można polecić fanom Pink Cream 69. Na płycie nie zabrakło fajnych riffów i miłych dla ucha solóweczek, jednak od początku słychać, że płyta zorientowana jest na melodię i wokalizy.
Album Place Vendome prezentuje się nadzwyczaj świeżo i jak na Michaela Kiske wokalizy tchną wręcz optymizmem i radością… Muzyka za to stanowi miks soft rocka i AORu…
Po wielu latach oczekiwań otrzymaliśmy kapitalny album będący kopalnią świetnych melodii… Leki i zwiewny jak wiosenny poranek (o rany ale porównanie… ale – tak istotnie jest!). Płyta jest świetnie i przejrzyście zmiksowana i wyprodukowana. Co najważniejsze na albumie ani na moment nie opada napięcie. Od pierwszej do ostatniej nuty trzyma wyskoki poziom. Pokuszę się o wymienienie moich faworytów. Mimo że spokojniejsze kawałki również mają swój urok, ja stawiam na te bardziej żywiołowe – przede wszystkim otwierający album „Cross the line” i tytułowy „Place Vendome”.
Place Vendome – to album dzięki któremu starsi fani Michaela Kiske otrzymali coś na co oczekiwali… swojego idola w nieco mocniejszej muzyce, niż przyzwyczaił nas przez kilka ostatnich wydawnictw… Ale najważniejsze jest, że mimo że mamy do czynienia z lekkim rockiem, jest to muzyka niezwykle charyzmatyczna. Nieprawdopodobnie wręcz wpływająca na nastrój słuchacza… Świetny album!
Gdzieś nawet pojawiły się plotki i zapowiedzi kontynuacji projektu… Jeśli tylko muzycy zdecydują się nagrać takowy album – to ja od razu pisze się na jego zakup. Dobrego melodyjnego rocka w płytotece nigdy za wiele…
9/10
Piotr Spyra (09 kwiecień 2008 )