PHIDEAUX – 2011 – Snowtorch

Phideaux - 2011 - Snowtorch

1. Snowtorch – Part One (19:39)
a) Star Of Light
b) Retrograde
c) Fox On The Rocks
d) Celestine
2. Helix (5:54)
3. Snowtorch – Part Two (16:11)
a) Blowtorch Snowjob
b) Fox Rock 2
c) Coronal Mass Ejection
4. ” … ”’ (2:34)

Rok wydania: 2011
Wydawca: –


Phideaux na swoim ósmym już z kolei krążku, nie zmienia muzycznych orientacji. Kreuje swój muzyczny świat, podobnie jak na poprzednich swoich dziełach, z instrumentalnym rozmachem, patetycznie, czasami wręcz monumentalnie! Czerpie garściami z klasycznych art rockowych wzorców z lat siedemdziesiątych, na swój charakterystyczny „phideoxowy” sposób, i mimo tego, że praktycznie nie wnosi do swych kolejnych płyt zbyt wiele nowego, obracając się ciągle w podobnych klimatach, każdej jego produkcji słucha się z zapartym tchem. To po prostu muzyczna magia!

Płyta składa się (głownie) z kompozycji tytułowej, podzielonej na dwie części: 19-to minutową „Snowtorch – Part One” i 16- to minutową „Snowtorch – Part Two”. Rozdziela je, pięciominutowy „Helix”. Natomiast całą płytę wieńczy 2 minutowa miniatura w zasadzie bez tytułu (nawiaski z wielokropkiem), zagrana na folkową, nieco irlandzką nutę.

Phideaux tradycyjnie urozmaica brzmienie bogatym instrumentarium, upiększa swoja muzykę dźwiękami smyków, pięknym brzmieniem saksofonu, oraz szerokim spektrum instrumentów klawiszowych. Lista osób, które zaprosił do realizacji swoich muzycznych zamierzeń jest więc jak zwykle dosyć obszerna. Oprócz charakterystycznych, hipnotycznych wokali artysty, możemy tradycyjnie usłyszeć wokale żeńskie. Wspomagają go panie: Ariel Farber, Valerie Gracious, Linda Ruttan Moldawsky i Molly Ruttan.

Phideaux jest twórcą bardzo charakterystycznym, niepowtarzalnym, jedynym w swoim rodzaju, podobnie zresztą jak inni panowie na literę P: Peter Gabriel czy Peter Hammill. Myślę, że swoimi kolejnymi płytami wyrabia sobie markę również na literę P – ponadczasowy!

W kwestii muzycznej, moim zdaniem, płyta jest zdecydowanie ciekawsza, niż poprzedni koncept, „Number Seven” i obok „Doomsday Afternoon” to najlepsze jego dzieło.

9/10

Marek Toma

Dodaj komentarz