Płyta miesiąca – Kwiecień 2018
1. Eat the Elephant 5:13
2. Disillusioned 5:53
3. The Contrarian 3:58
4. The Doomed 4:41
5. So Long, and Thanks for All the Fish 4:26
6. TalkTalk 4:15
7. By and Down the River 5:04
8. Delicious 3:49
9. DLB 2:06
10. Hourglass 5:14
11. Feathers 5:48
12. Get the Lead Out 6:40
Data premiery: 20.04.2018
Wydawca: BMG
https://www.aperfectcircle.com/
Zespoły, w które zaangażowany jest pan Maynard James Keenan zwykle długo
każą czekać na nową muzykę. A Perfect Circle miał już być zamkniętym
rozdziałem w karierze wokalisty, całe szczęście że tak się nie stało…
Bo „Eat The Elephant” przyniósł porcję wspaniałej muzyki. Zróżnicowany
to album, na którym przebojowe klimaty (wręcz ejtisowe chwilami)
mieszają się z klimatem godnym największych dzieł progrocka. Tool?
Jasne, od porównań się nie ucieknie, zwłaszcza w tych ostrzejszych
fragmentach. Ale w żadnym razie nie wolno traktować APC jako erszatzu
tamtej wybitnej kapeli…
Robert Dłucik
Nigdy nie należałem do zagorzałych fanów Toola, jak również A Perfect
Circle. Dlatego nigdy nie postrzegałem tej drugiej formacji jako projekt
uboczny, twór zastępczy. Najnowszą płytę traktuje więc, jak coś
absolutnie świeżego, coś co poraziło nie jak piorun z jasnego nieba, coś
co nie pozwala dopuścić do odtwarzacza innych płyt. Naprawdę nie
pamiętam, ale dawno nie było takiej sytuacji, żeby nie chciało mi się
słuchać nic innego! Praktycznie ostatnio nieustannie obcuję z „Eat The
Elephant”! W moim przypadku to najlepsza rekomendacja!
Marek Toma
Eat the Elephant czaruje różnymi klimatami. a przede wszystkim
wszechobecną delikatnością. Pojawia się też odrobina tajemniczości
oraz… popowych aranżacji. Całość udowadnia że warto było czekać na
kolejną płytę A Perfect Circle aż 14 lat…
Witold Żogała
W moim rankingu Perfect Circle nie ma startu do Tool. Muzyka nie jest
taka duszna… Jest przestrzenna, w dalszym ciągu bywa niepokojąca, ale
suma sumarum nieco na mój gust zbyt łagodna. Zresztą z tego powodu w
kwietniu kilka tytułów przeskoczyło u mnie „Eat the Elephant”. Za sprawą
małych punktów dołożę jednak kamyczek do punktacji końcowej i zgodzę
się z kolegami, że to naprawdę fajna płyta. Niby jako całość jest dla
mnie zbyt łagodna, ale jej eklektyzm rekompensuje mi takie doznania. To
jeden z tych zespołów który elektronikę i popową kanwę potrafi podać
dość niebanalnie. I to do mnie trafia. Najbardziej urzekły mnie jednak
te zadziorne i zmyślne kawałki. Jak na przykład niepokojący siglowy „The
Doomed” i kolejny „So long…”, tak dziwny że aż świetny.
Piotr Spyra