1 Everything 5:40
2 Starfish And The Moon 3:37
3 Truth And Lies 8:26
4 360 Degrees 5:34
5 Soul And The Sea 5:44
6 Eternal Light 8:19
7 Water 7:57
8 Whirlwind 4:59
9 Who Really Are We? 8:41
10 Afraid Of Everything 5:08
Rok wydania: 2020
Wydawca: Pendragon
https://www.facebook.com/PendragonHQ
PENDRAGON to już niemal legenda drugiej fali progresywnego rocka. Zespół
właśnie wydał jedenasty album studyjny i uwierzcie mi, że na „Love
Over Fear” warto było czekać!
Po doświadczeniach z bardzo przeciętnym „Men Who Climb Mountains”
(2004r.) moje emocje związane z ukazaniem się nowego wydawnictwa
formacji były bardzo stonowane. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że nie
miałem żadnych oczekiwań a wspomniana płyta zabiła we mnie ten „nerw”
oczekiwania na nowe dźwięki.
Pierwsze opinie, dotyczące nowej płyty, były jednak pozytywne, a z tego
co można było usłyszeć zespół postanowił cofnąć się w czasie i
przypomnieć fanom jak brzmiał w latach dziewięćdziesiątych….
No to odpalamy i „jedziemy”…
Genesisowy klawisz na początku i wraz z „Everything” rozpoczynamy
muzyczną podróż. Ten utwór nastraja optymistycznie – bez dwóch zdań to
stary/dobry Pendragon z wpadającą w ucho melodią, prześlicznymi
solówkami i (jak to nazwał mój znajomy) pastelowymi brzmieniami! Drugi
utwór w kolejności to niezwykła kompozycja „Starfish And The Moon” i tak
jak zawsze uważałem, że Barrett to dość słaby wokalista tak tutaj ujął
mnie swoim nietypowym śpiewem, bardzo delikatnym i niemal intymnym (z
podobnym klimatem spotkacie się jeszcze w „Whirlwind”, w którym
pojawiają się dodatkowo smyczki i saksofon). Niezwykle ciekawie wypada,
„360 Degrees”, w którym zespól flirtuje z irlandzkim folkiem, jest
skocznie I bardzo przebojowo (o ile Pendragon można nazwać przebojowym
zespołem). Cudownie prezentuje się bardzo rockowy we wstępie „Eternal
Light”, który z kolejnymi minutami nabiera przestrzeni I takiego
bujającego “morskiego” klimatu (tu również, co należy podkreślić pojawia
się znakomite solo). Dla odmiany o „nowoczesnym” wcieleniu zespołu
przypomina kompozycja „Who Really Are We?” z żywiołowa stołówką, ale już
zamykający całość „Afraid Of Everything” to powrót do misternie tkanych
muzycznych klimatów z klawiszowym zakończeniem….
„Love Over Fear” pochłonęło mnie na dobre. To PENDRAGON w najwyższej
możliwej formie – już zapomniałem o „Men Who Climb Mountains”, nowy
album jest jak balsam dla duszy…. Przepiękne melodie, cudowne solówki i
masa emocji…
9,5/10
Piotr Michalski