01.Warhorse
02.Get Get Ready
03.Go
04.Stop The War
05.The Doubt Within
06.Here Comes The Night
07.Tequila
08.Forever Bound
09.Precious
10.Going Home
Rok wydania: 2024
Wydawca: BraveWords Records
Tak się przypadkowo złożyło, że rok 2024 przyniósł nam solowe wydawnictwa płytowe wszystkich trzech wokalistów grupy Iron Maiden – obecnego i obu byłych. Najpierw w lutym uaktywnił się Blaze Bayley, którego nowy album „Circle Of Stone” okazał się niestety dziełem dość przeciętnym. Miesiąc później swoją kolejną – absolutnie genialną – płytę „The Mandrake Project” zaprezentował aktualny frontman brytyjskiej legendy – Bruce Dickinson. Wreszcie w lipcu zupełnie niespodziewanie przypomniał o sobie Paul Di Anno, wokalista najbardziej znany właśnie z tego, że miał w swoim życiu szczęście pojawić się na pierwszych dwóch albumach Iron Maiden – „Iron Maiden” i „Killers”. Zresztą niemal cała późniejsza kariera solowa Paula była mniejszym lub większym odcinaniem kuponów od wspomnianego faktu. Powołane przez niego do życia zespoły Killers, Battlezone, Nomad czy Architect Of Chaoz służyły w zasadzie jako pretekst do odgrywania na koncertach klasycznych kompozycji Steve’a Harrisa i spółki.
Premiera płyty „Warhorse” jest wydarzeniem o tyle niespodziewanym, że w ostatnich latach nazwisko Di Anno wymieniane było w mediach głównie za sprawą problemów zdrowotnych wokalisty bądź też jego kłopotów z wymiarem sprawiedliwości. Coś tam niby przebąkiwał, że przygotowuje nowy projekt, ale nie traktowano tego zbyt poważnie. W dodatku Paul przeprowadził się na stałe do Chorwacji i tam też z pomocą muzyków z lokalnej grupy Rapid Strike zawiązał swój kolejny w życiu zespół. Powiedzmy sobie szczerze – Chorwacja to piękny kraj, ale jakie jest jego znaczenie dla europejskiej sceny metalowej? No, raczej niewielkie. Tymczasem debiutanckie dokonanie formacji Paul Di Anno’s Warhorse jak najbardziej zasługuje na uwagę fanów klasycznego heavy metalu i to nie tylko ze względu na osobę trzymającą mikrofon.
Nikogo nie zaskoczy oczywiście fakt, że kompozycje wypełniające omawiany album nawiązują do najlepszych tradycji klasycznego brytyjskiego łomotu. Nikt też nie będzie zdziwiony, że w jakimś tam stopniu skrojone są pod gust fanów Tego Słynnego Zespołu, w którym Paul Di Anno od dawna już nie śpiewa. Formacja Warhorse nie sili się na wywarzanie dawno otwartych drzwi. Ale chyba nic w tym złego. Zwłaszcza, że słucha się tego całkiem dobrze. Gitary suną do przodu, riffując zgodnie z kanonami gatunku. Bas dudni jak należy, perkusja dzielnie dotrzymuje mu kroku. Cieszy przy tym całkiem niezła dyspozycja wokalna szefa grupy. Nie jest to może śpiew na miarę jego możliwości w roku 1980 – ale pamiętajmy, że to było czterdzieści cztery lata temu. W kontekście różnorakich zawirowań i niechcianych przerw w życiorysie – naprawdę daje chłop radę!
Trzon zespołu obok słynnego lidera tworzy dwójka chorwackich gitarzystów – Hrvoje Madiraca i Ante Pupačić, bardziej znany pod ksywką „Pupi”. Ich nazwiska uwypuklono nawet na froncie okładki płyty. W sesji nagraniowej gościnnie udział wzięli również basistka Becky Baldwin i perkusista Petar Santic. Album rozpoczyna się galopującym numerem „Warhorse”. Następujący po nim „Get Get Ready” trąci lekko solową twórczością niejakiego Roba Halforda. Trzeci w zestawie „Go” też nie odbiega od tego typu klimatów. Wreszcie protest-song „Stop The War”, który spokojnie mógłby trafić na dowolną płytę Blaze’a Bayleya. W „The Doubt Within” uwagę zwracają balladowe zwolnienia w zwrotce skontrastowane skandowanym refrenem. Zdecydowanie najlepszym numerem na płycie jest wzbogacony klawiszowym tłem epicki „Here Comes The Night”. Pozostaje żałować, że Maideni w ostatnich latach już tak nie grają. Dla przeciwwagi dostajemy potem żartobliwy cover „Tequila”, napisany przez Chucka Rio i spopularyzowany w latach 50-tych przez The Champs. Nie mogło też zabraknąć wzorcowej metalowej ballady i rolę tę pięknie wypełnia „Forever Bound”. A jakie ładne przyspieszenie od połowy kompozycji! I te solówki… Drugą cudzą kompozycją na płycie jest „Precious” z repertuaru Depeche Mode. Wypada świetnie! W zasadzie „Depesze” często są brani na warsztat przez ciężko grające kapele i zazwyczaj efekty są zadowalające. Tutaj jest bardzo dobrze. W jednym z niedawnych wywiadów Paul Di Anno przyznał zresztą, że sięgnął po numer Martina Gore’a również z powodu relacji towarzyskich łączących obu panów w początkach działalności artystycznej. Piosenką zamykającą płytę jest „Going Home” i słuchając jej każdy fan kojarzący wokalistę z czasów „Iron Maiden” i „Killers” faktycznie poczuje się jak w domu.
Album trwa zaledwie 36 minut i jest to jak najbardziej słuszna opcja dla tego typu muzykowania. Szkoda, że słynni dawni koledzy Paula nie pamiętają o tej zasadzie… Ja natomiast szczerze polecam płytę Paul Di Anno’s Warhorse i mam nadzieję, że nie będzie to kolejny jednorazowy projekt legendarnego wokalisty.
8/10
Michał Kass