1. Mouth for War
2. A New Level
3. Walk
4. Fucking Hostile
5. This Love
6. Rise
7. No Good (Attack the Radical)
8. Live in a Hole
9. Regular People (Conceit)
10. By Demons Be Driven
11.Hollow
Rok wydania: 1992
Wydawca: Atco
http://www.pantera.com
Płyta – pomnik gatunku. Dla mnie najlepszy album w dyskografii Pantery. Nie od razu jednak Kraków zbudowano… Ścieżki prowadzące kapelę braci Abbott do „Vulgar Display of Power” nieraz bywały kręte… Dość powiedzieć, że debiutancki krążek (jeszcze bez Phila Anselmo w składzie) nosił tytuł „Metal Magic”, a panowie na fotkach prezentowali się niczym rasowi pudel metalowcy. Ale nawet przyjście Anselmo nie zwiastowało jeszcze radykalnej zmiany stylu – znamienne, że ich pierwszy wspólny album ochrzczono mianem „Power Metal”. Radykalna zmiana przyszła dopiero u progu dekady lat dziewięćdziesiątych wraz z „Cowboys From Hell”. Panowie próbowali nawet odcinać się od przeszłości do tego stopnia, że reklamowali „Kowbojów z piekła rodem” jako… swój debiut. Fakt, że poprzednie płyty sygnowane nazwą Pantera komercyjnej furory nie zrobiły pozwolił im na przekonanie wielu do tej ściemy…
„Cowboys of Hell” – choć bardzo dobry – stanowił jednak dopiero przystawkę przed opus magnum Pantery. Początek nowej dekady nie był łatwy dla thrashowych i heavymetalowych kapel. Próbując stawić czoła nowym wyzwaniom jedne – jak Metallica i Megadeth chociażby złagodziły swoje oblicze, inne – jak Testament – wręcz przeciwnie. Jeszcze inne po prostu rozpadły się, nie mogąc znaleźć chętnych na podpisanie kontraktu płytowego.
Pantera w nowych czasach odnalazła się doskonale. Jasne, można się dziś zastanawiać na ile poszli wtedy w koniunkturalne myślenie. A to poflirtowali sobie z hard corem („Fucking Hostile”), a to przemycili coś grunge’owego (pod zwrotkami do „This Love” równie dobrze mogliby podpisać się muzycy Alice In Chains), w „No Good” Anselmo próbuje melodeklamacji, wcale nie tak odległej od rapu. Skandowane partie wokalne i rytmika w „Walk” też raczej kojarzą się z kapelami pokroju Biohazard niż thrashmetalowcami… Można, tylko… po diabła, skoro końcowy efekt jest po prostu piorunujący. Co kawałek – to strzał w dychę. A sekwencja od „Walk” do „Rise” nokautuje z siłą okładkowego ciosu.
Właśnie: „Vulgar Display of Power” to nie tylko świetna muzyka. To również jedna z najlepszych okładek w historii ciężkiego grania. Okładka, wokół której narosło sporo mitów i anegdot. To również pamiętny klip do „This Love”, jednego z hymnów tamtych lat…
Szkoda tylko, że grupie nigdy nie było dane zagrać koncertu w Polsce. Za pierwszym razem wydawało się, że wystąpi jako gość reaktywowanego Black Sabbath z Ozzym, ale ostatecznie w „Spodku” pojawił się Helloween. We wrześniu 2001 roku miała odwiedzić Katowice ze Slayerem i Static – X w ramach trasy „Tattoo The Planet”, niestety całe przedsięwzięcie wzięło w łeb po zamachach terrorystycznych na Nowy Jork i Waszyngton. Rok później zespół rozpadł się, a szansę na wznowienie działalności definitywnie pogrzebał jakiś świr, który 8 grudnia 2004 roku zastrzelił na koncercie Damageplan (nowy projekt braci) gitarzystę Darrella „Dimebaga” Abbotta…
Pozostały więc tylko płyty, wśród których „Vulgar Display of Power” wciąż lśni niczym prawdziwy klejnot.
10/10
Robert Dłucik