1. Road Salt Theme (0:45)
2. Softly She Cries (4:15)
3. Conditioned (4:15)
4. Healing Now (4:29)
5. To the Shoreline (3:03)
6. Eleven (6:55)
7. 1979 (2:53)
8. The Deeper Cut (6:10)
9. Mortar Grind (5:46)
10. Through the Distance (2:56)
11. The Physics of Gridlock (8:43)
12. End Credits (3:25)
Rok wydania: 2011
Wydawca: Inside Out
http://www.painofsalvation.com
Ależ ciągnęła się ta cała historia z dylogią „Road Salt”. Najpierw fani
Pain of Salvation dostali wydawnictwo EP („Linoleum”), mającego stanowić
mały przedsmak pierwszego podwójnego albumu Szwedów, który kilka
miesięcy później zaliczył wielkie przepołowienie. „Road Salt One”
zamieszał na wszystkich forach, jednych w sobie rozkochał, drugich
przyprawił o niestrawność. Jego kontynuacja miała wyjść zaledwie kilka
miesięcy później, ale „ktoś tam” się rozmyślił i niemal półtora roku
przyszło nam czekać na „czarny album”, alternatywnie zatytułowany
„Ebony”. Przygoda z tym wcieleniem ekipy Daniela Gildenlöwa (znowu…)
trwała, jak by nie patrzeć, grubo ponad trzy lata. Zanim zespół, zgodnie
ze swoim zwyczajem, odejdzie w zupełnie inny świat i po raz enty wywoła
dziesiątki kłótni, przyjdzie nam posłuchać… no właśnie, czego?
Pierwszego w historii bandu odcinania kuponów czy kolejnego
emocjonującego tworu Gildenlöwskiej fantazji?
„Road Salt Two” jest kontynuacją nie tylko wątków fabularnych
poprzednika (nie odważę się ich publicznie interpretować, historia jest
pocięta, wielowarstwowa i ciężka do ogarnięcia, niemniej opowiada o
miłości. A przynajmniej ciemnej, patologicznej stronie tego uczucia),
ale i charakterystycznego brzmienia „lat siedemdziesiątych na
sterydach”. O wiele mniej jednak tutaj blues rocka i humorystycznych
elementów (następcy „Sleeping Under the Stars” nie uświadczymy, chlip*),
całej tej karuzeli gatunków i stylistycznych mikstur. Chłopaki stawiają
na większą spójność materiału. Taką zapewniają psychodeliczne klawisze
(które de facto przywodzą na myśl czarno-białe filmy o inwazji kosmitów w
kartonowych stateczkach) podkreślające te mocniejsze kompozycje
(„Softly She Cries”, „Eleven”, „Conditioned”, znane z EPki „Mortar
Grind”) oraz piękne partie pianina w powracających z ogromnym hukiem
„bólozbawiennych” balladach. „Through the Distance” i „1979” spokojnie
mogłyby rywalizować z łamaczami romantycznych serduszek z „Remedy Lane”.
Fani głosu Daniela mogą w oczekiwaniu na paczkę już szykować
chusteczki! Prawy sierpowy w Twoją szczękę wymierzy z pewnością
przepełniony folkowym szaleństwem „Healing Now” oraz francuskie
zakończenie „The Physics of Gridlock” (paniom, co ciekawe, nie przypada
szczególnie do gustu). Ciekawym pomysłem okazało się także zastosowanie
orkiestralnych klamer, pozwalających uwierzyć, że poznajemy naprawdę
poważną historię.
Daniel Gildenlöw! Ktoś myślał, że pozostawimy tylko jedno zdanie na
temat najbardziej niezwykłego głosu współczesnej muzyki progresywnej?
Wydaje mi się, że ulubieniec damskiej części publiczności nie zdobywa
już iście himalajskich szczytów, co było bodaj największym plusem
poprzedniego krążka. Niemniej wciąż chwyta słuchacza za baczki i szarpie
nimi we wszystkie strony: rewelacyjny krzyk w „Mortar Grind”,
psychodeliczny śpiew w wyciszeniu „Softly She Cries”, wysokie niczym
nasza krajowa stopa bezrobocia tonacja „Healing Now” lub „Eleven”, to
wszystko „robi” aż miło. Aż chciałoby się, żeby ten człowiek był choć w
połowie tak pracowity jak Steven Wilson!
„Road Salt Two” poznawałem z olbrzymią przyjemnością (być może opinia
fana poprzedniego krążka nie będzie wystarczająco obiektywna, ale z
drugiej strony… czy należy łączyć słowa „recenzja” i „obiektywizm”?).
Każde następne przesłuchanie pozwalało mi pozbyć się kolejnych garści
wątpliwości i błędnego uprzedzenia do albumu, wywołanego tymi wszystkimi
zagmatwaniami w temacie daty premiery. Za którymś razem utworzyłem
usta, złapałem się za głowę, wyrwałem jedną z ostatnich kępek włosów,
zrobiłem fikołka do tyłu i zrozumiałem, że lubię wszystkie utwory. Tak
po prostu. Albumu szybko nie odstawię na półkę, będzie jeszcze długo
gościł w paszczy mojego domowego audiopotwora. Czego życzę także Tobie,
drogi Czytelniku!
Głośni? Jak zawsze!
Szaleni? Ktoś śmiał wątpić?
Intrygujący? Niczym serial „Zagubieni”!
Kontrowersyjni? Nieco mniej.
Odkrywczy? Tym razem z pewnością nie.
Ale i tak uzależniający jak LSD
8/10
Adam Piechota
* Album do kupienia jest także w wersji wydłużonej o dwie kompozycje:
„Of Salt” i „Break Darling Break”, który to przecież tytuł nawiązuje do
tekstu „Sleeping Under the Stars” – jest zatem nadzieja! Za kilka dni
mam nadzieję się o tym przekonać. Bonusy według Pain of Salvation są
zawsze równie pyszne jak danie główne, więc jeżeli wciąż nie kupiłeś
albumu, przemyśl dopłacenie tych kilku złotych za dodatkową porcję
emocji. Nie będziesz żałować.