CD 1 – Akt I: 1. Prologue 2. Deception 3. One for the Noose 4. The Warning 5. Amelia 6. King Explains 7. Desperate Days 8. Planning a Break In 9. Quaternary Plan 10. The Unwelcome Guest 11. Waiting for News 12. The Girl I Was 13. Highgate | CD 2 – Akt II: 1. The Labyrinth 2. Ambush 3. The Tide of Wealth 4. Jagman Arrives 5. The End Justifies the Means 6. Sanctuary 7. Street Fight 8. Amelia Dies 9. Burial at Sea 10. Share this Dream 11. Treachery 12. The Ritual 13. Anzeray Speaks 14. Aftermath |
Rok wydania: 2013
Wydawca: Metal Mind
http://www.alchemythemusical.com/
Clive Nolan w wywiadzie dla naszego serwisu asekurował się nieco,
zapowiadając, że nie należy ALCHEMY traktować jako albumu progrockowego,
ale upatrywać w nim innych walorów. Oczywistym było jednak podświadome
porównanie do poprzedniej rockopery tegoż autora – mianowicie CAAMORA,
ale dla sympatyka twórczości Nolana, tak w zespołach, jak i w
projektach, owa zapowiedź mogła być tak niepokojąca jak i intrygująca.
Alchemy to zatem rock opera, zorientowana zarówno na fabułę, jak i na oprawę muzyczną.
Faktycznie można dopatrzeć się w jej formie większego nacisku na klimaty
musicalowe, czy nawet motywy zbliżone do muzyki filmowej.
Oczywiście nie zabrakło w postaci krótszych form elementów narracji,
które pomagają słuchaczowi poruszać się w historii, która nie obleczona
jeszcze w aspekt wizualny, wymaga pokierowania wyobraźnią odbiorcy.
Niewątpliwie, po sięgnięcie po tą produkcję zdecydują się również fani
progresywnego rocka. Istotne zatem jest to iż wiele utworów wyjętych z
kontekstu, to po prostu fajne kawałki. Z masą dobrych melodii i linii
melodycznych. Okraszone oczywiście pompatyczną muzyką, ale i zawierające
kapitalne partie instrumentalne. Wśród nich do moich faworytów należą:
„The Warning”, „King Explains”, „Jagman Arrives”, czy „Treachery” ze
świetnymi celtyckimi motywami, a nawet „Anzeray Speaks” gdzie oprócz
charakterystycznego klawesynu powalają partie wokalne (nie będzie chyba
ujmą dla pana Chrisa Lewisa jeśli przyrównam jego śpiew do wokaliz Boba
Catleya w Jabberwocky).
Czas pokaże czy któryś z nich zyska taką sympatię fanów jak choćby
„Shadows of fate” (z Psa Baskerville’ów), który grany był przez inne
projekty Nolana.
Wielu do sięgnięcia po musical zachęci zapewne obsada… i przyznać
trzeba, że wokaliści doskonale pasują do roli a w liniach melodycznych
pokazują swoje charakterystyczne maniery. Ja tylko żałuję, że moi
ulubieńcy Paul Mazni i Damian Wilson zagrali role co najwyżej
epizodyczne.
Na drugim krańcu przeciwwagi możemy postawić tak, wspomniane fragmenty,
które składają się właściwie z narracji, ale i typowo musicalowe
motywy, z których wskazać mogę dwa, które wydają się tak przaśnie
przekoloryzowane, że kojarzą się z podkładem kreskówek… Są to
„Quaternary Plan” i „The Tide of Wealth”, w tym drugim drażnią
infantylne zaśpiewy „lalala”. Podejrzewam, że pokazane na scenie mogę
odebrać je inaczej, jednak… oba motywy, które mam na myśli jako żywo
malują w mojej wyobraźni bieżących bohaterów trzymających się za ręce i
wesoło podśpiewujących (jak w pewnej dość leciwej ekranizacji
czarnoksiężnika z krainy Oz).
Za to wiele fragmentów zasługuje na pochwały. Werble i chór w scenie
gdzie Amelia ma zostać stracona na szubienicy – są bardzo sugestywne. Że
nie wspomnę o trzymających w napięciu scenach finałowych obu aktów,
oraz innych scenach akcji.
W odbiorze fabuły zdecydowanie polecam posilić się synopsisem, który
umieszczono na stronie musicalu również w języku polskim. Nie jest to
wprawdzie rozpisanie dialogów jak w dramacie, ale zarysowanie sytuacji
każdej ze scen.
Muszę przyznać, że aspekt fabularny Alchemy. trafia do mnie bardziej niż
Caamora. Mamy do czynienia z opowieścią na pograniczu mistyki i
przygody osadzonej w epoce wiktoriańskiej. Może nawet historia jest
nieco schematyczna, ale za to bardzo wciągająca. Słuchacz jest w stanie
dzielić z bohaterami obawy, czy nawet antypatie do czarnych charakterów.
Wersja audio Alchemy na pewno zwróci uwagę sympatyków rockowej estetyki,
wielbicieli musicali, a nawet muzyki filmowej… i z czystym sumieniem
można ją im polecić. Fani projektów Clive’a Nolana będą wniebowzięci…
wydaje mi się, że na mnie Alchemy zrobiło większe wrażenie niż Caamora,
mimo utrudnionego zadania… zabrakło już nieco elementu zaskoczenia…
bądź co bądź można było spodziewać się kapitalnego wydawnictwa. Zaś w
sferze muzycznej dość blisko niektórym motywom do estetyki którą parał
się imć Nolan na spółkę z Oliverem Wakemanem.
8,5/10
Piotr Spyra