1. Habit
2. Upadek
3. Legion
4. Endorfina
5. Relikt
6. Double-Faced
7. Likantropia
Rok wydania: 2015
Wydawca: Metal Mundus
Noise Dicks uprawiają muzykę na pograniczu thrash i death. Wokalnie
zdecydowanie im do drugiego ze wspomnianych, bowiem Marcin Gmur operuje
głębokim niskim growlem. Przy tym trzeba przyznać, że teksty przez
niego wyartykułowane są dość czytelne. W konfrontacji z nieco bardziej
walcowatymi fragmentami jako żywo przed oczyma pojawia mi się ekipa z
Morbid Angel. To jednak co ważne na „Relikt” to rytmiczne zmiany. Zespół
folguje sobie zarówno w akcentowaniu zwrotek a refrenów, ale od czasu
do czasu pokusi się na łamanie rytmiki w ramach motywu. Porządne,
czytelne brzmienie i akcentowanie gitar rytmicznych odbiera nieco
gitarze solowej, która wydaje się wychodzić na pierwszy plan dość
incydentalnie.
Częstochowianie w ramach niespełna półgodzinnego krążka zawarli
kwintesencję tego co mają do powiedzenia. Nieco świeżości wkradło się w
bardziej blackowych fragmentach wokalnych („Endorfina”), oraz wyżej
zagrane gitary, które kłaniają się w stronę wspomnianego thrashu.
Album jest może i dość krótki, ale za to intensywny i po jego
zakończeniu nie mam poczucia niedosytu, faktem jest że w gatunku to
nieodosobniony przypadek. Noise Dicks zaprezentowali materiał konkretny.
Nie odmówię mu polotu, ale na pewno nie kusili się na innowacyjność.
Zresztą i tego nie mam za złe. To materiał dla tych którzy w muzyce
szukają energii i agresji przelanej na słowa i riffy. Połajam za to, za
potraktowanie po macoszemu gitar solowych, które gubią się tu w pogoni
za riffem. Krążek jest jednak dobry zarówno do „poskakania”, jak i
głębszej analizy – w zależności od nastroju.
6/10
Piotr Spyra