NIGHT SLASHER – 2024 -Night Slasher

NIGHT SLASHER - 2024 -Night Slasher

1. Ice
2. Black Trip
3. Clyster Lizard
4. Liver Ripper
5. Pit Of Hate
6. Ablaze
7. Towers
8. Satan In The Hall

Rok wydania: 2024
Wydawca: Ossuary Records
NIght Slasher


Night Slasher – nie dajcie się zmylić tej nazwie, bo tym razem nie chodzi o żaden wątpliwy produkt kinematografii, ani nawet o konsolowy beat’em up, lecz o litewski zespół i jego (tak samo zatytułowany) całkiem udany album.

Powstał na fundamencie formacji Alcotopia, więc być może stąd nieco frywolne podejście do tematu tworzenia muzyki oraz słyszalna lekkość z jaką dają się uszom we znaki (oraz grzyby na okładce). Według samych muzyków „Night Slasher” miał być drugim albumem Alcotopii, ale „nowa muzyka była zdecydowanie zbyt mroczna i ciężka do ich starego alco-thrash metalowego wizerunku”.

Cóż, trudno się z tym nie zgodzić, gdyż „It Hits the Spot” zostaje zdecydowanie w tyle za najnowszym wydawnictwem kwartetu z Wilna, opatrzonego etykietą black/speed/thrash metal. Jednak jakby do tego ucha nie przykładać, to w samej muzyce tego black jakoś specjalnie nie słychać. Speed, thrash, owszem, bardzo dobitnie i wyraźnie.

W mym odczuciu, „Night Slasher” nie jest przesadnie ciężki, ani ekstremalny, choć zacięcia do tego mu nie brakuje. Warstwa muzyczna, mimo całej swej żywiołowości, a momentami wręcz zajadłej ekspresji, pozbawiona jest piekielnego pierwiastka zniszczenia, typowego dla black metalu. Ja wiem, że wizerunek oraz dodawanie sobie animuszu są ważne, bo czymże byłby metal bez odrobiny pychy, lecz nie taki „Night Slasher” straszny, jak go malują. Owszem jest tradycyjne „szybko, mocno, głośno”, a każda z zadziornych kompozycji wręcz kipi energią, ale pomijając teksty, siarką to on za bardzo nie śmierdzi. No i dobrze, bo dość przyjemna w odbiorze muzyka, jaką serwują sąsiedzi, doskonale broni się sama, bez popadania w dojmującą ekstremę, lub nachalnego plucia jadem i herezjami.

Ładnie wydany debiut nowego wcielenia grupy, to dość śmiała inspiracja starym, ostrym thrashem na wysokich obrotach, spod znaku wczesnego Overkill, Bulldozer, Sodom (czy innych im podobnych), zagranego z dużą werwą i pewną nonszalancją jak u Municipal Waste. Muzycy mają fach w rękach i szybkie ręce, więc duża prędkość z jaką prezentują swoje umiejętności, stanowi bardzo wyraźną dominantę w muzycznym krajobrazie Nocnego Rzeźnika. Srogo dokładają do pieca, lecz od czasu do czasu rozluźniają trochę atmosferę, na przykład ubarwiając z lekka utwory domowo-stonerowym klimatem albo puszczając śmiało oko w kierunku heavy metalu. Dzięki temu jest chwila na złapanie oddechu przy „Ablaze” czy „Liver Ripper”.

W ostatecznym rozrachunku „Night Slasher” wypada całkiem nieźle. Bez wątpienia zasługuje na uznanie, chociaż arcydziełem nazwać tego się nie da. Obawiam się również, że może zginąć w gąszczu wielu mu podobnych wydawnictw. Jednak te 40 minut solidnie rozjuszonego grania, jakie oferuje, przysparza przedniej zabawy bez nadęcia i zbędnego barokowego przepychu. Mocno wzbogacony wpadającymi w ucho melodiami materiał, sprawia, że jego słuchanie to czysta satysfakcja.

7,5/10
Robert Cisło

Dodaj komentarz