1.…So Far Away From Here
2.By the Sea
3.Red
4.Innocence
5.Horizon
6.Green Hill Top
7.Child of Sun (Instrumental)
8.Butterfly Colours
Rok wydania: 2007
Wydawca: Insanity Records
NeWBReed, to kapela która egzystuje już blisko dziesięć lat…
Rozpoczęli swą działalność w 1999 roku i z tego co mi wiadomo, na
początku swojego istnienia zajmowali się nieco mocniejszymi odmianami
metalu. Tym nie mniej z czasem panowie postanowili obrać nowy azymut i
tak obrali kurs w stronę bardziej progresywnych dźwięków. Śledząc
biografię zespołu można się troszkę pogubić, widząc jakie roszady miały
miejsce do tej pory. Jednak w tej chwili NeWBReed tworzą trzy
osobowości: Tomasz Wołonciej (gitara, voc), Szymon Fiuk (gitara) oraz
Stanisław Wołonciej (perkusja).
Myślę, że dla zespołu przełomowym wydarzeniem (oczywiście do tej pory),
było podpisanie umowy z wytwórnią Insanity Records, pod której to
skrzydłami ukazała się ich ostatnia płyta „Child Of The Sun” i chłopaki
wypłynęli na szersze wody.. Album zawiera osiem kompozycji, których
przeciętny czas trwania waha się w granicach ośmiu – dziewięciu minut i
jedynie „Innocence”, który liczy sobie ponad dwie minuty, lekko odstaje
od tego schematu. Jak już wspomniałem o tym kawałku, to muszę przyznać,
iż mimo dość krótkiego czasu trwania można go traktować jako taki
uspokajający przerywnik, którego celem jest chwilowe ukojenie słuchacza i
odciągnięcie go w nieco mniej zawikłane rejony. Jak możecie się
spodziewać doskonale spełnia on swoją rolę.. A tak w na marginesie,
ciekawe czy ten flażolecik w początkowej części, nie skojarzy się komuś z
„Łzą dla cieniów minionych”..
Trzeba przyznać, że już na samym wstępie NeWBReed zaciekawia utworem
„…So Far Away From Here”, którego minutowy wstęp można śmiało uznać
jako intro, po którym następuje pauza, a po niej akcenty wtórujące
„rwanym, zadziornym” gitarom. W chwilę później, zespół jest już na
pełnych obrotach precyzyjnie wykonując kolejne motywy. Cięższe fragmenty
mogą się kojarzyć ze szwedzkim Opeth, choć gdy pojawiają się wokale owo
wrażenie gdzieś ulatuje. Motyw przewodni przerywany jest wszelakimi
smaczkami jak choćby brzmiący dość orientalnie patent gitarowy, czy
zwolnienia. Drugi w kolejności „By The Sea”, to kontynuacja klimatu z
pierwszego kawałka z tym, że tutaj w śpiewie Tomka jest więcej
przestrzeni.
„Red” rozpoczyna się nagle i na wstępie sprawia wrażenie jakoby był
integralną częścią swego poprzednika. Gęstą pracę sekcji do spółki z
ciężkimi gitarami, równoważy zwrotka oparta na akustycznym motywie i
trzeba przyznać, że takie powiązanie brzmi nader interesująco. Tutaj
mocniej wyczuwa się ducha działalności spod znaku Akerfeldt’a i spółki.
Ten utwór to jedna z mocniejszych kompozycji tego wydawnictwa i na żywo
również prezentuje się należycie.
W „Horizon” zaskakuje selektywna praca sekcji.. Zarówno bas jak i
perkusja wykonują solidną robotę. Motyw pod wokal kojarzy mi się z
pewnym numerem Slipknot’a z pierwszej płyty, a że ja osobiście darze
sympatią wyżej wymienioną kapelę, to nie odbieram tego jako minus. W
kawałek wpleciony jest dla smaczku motyw radiowy, w stylu transmisji z
miejsca wypadku, o ile się nie mylę.. „Green Hill Top” to kawałek
stosunkowo ciężko brzmiący, zawierający w środkowej części zwolnienie.
Przyznam, ze nie należy do moich faworytów.
Kolejny na płycie „Child Of Sun” to numer instrumentalny, choć chyba nie
do końca dobrze się to tego nadaje. Zaczyna się spokojnie, ale już po
chwili po spokoju zostaje jedynie mgliste wspomnienie. Jest ciężko i
wolno, wręcz domowo, ale i to ulega po pewnym czasie zmianie. W zasadzie
duża część tego numeru jest stonowana i wykorzystuje motywy akustyczne.
Kawałek dość dziwny, trochę chyba za długi i jakoś mało przejrzysty.
Ostatni na płycie „Butterfly Colours” powiewa lekką psychodelą, ale mimo
tego nie odstaje od reszty i sprawnie komponuje się w całość materiału.
Gitary i wokale kreują tu dość obłąkany klimat. Te motywy spokojnie
mogłyby być użyte jako soundtrack to remaku „Lot nad kukułczym
gniazdem”…
Trzeba przyznać, iż „Child Of The Sun” nie należy do płyt łatwych w
odbiorze. Na początku płyta może nawet odpychać, ale po kilku odsłuchach
zaczyna się to zmieniać i człowiek wyłapuje z czasem jakieś punkty
zaczepienia. Numery są dość podobne, co również utrudnia odbiór tej
płyty. Główną przyczyną tego jest zarówno użycie podobnych motywów jak i
zastosowanie zbliżonych struktur aranżacyjnych. Podczas słuchania nie
da się nie słyszeć wpływów Opeth i momentami Katatonii, a to nie ma co
ukrywać – dobre wzorce. Nie wiem czy na twórczość NeWBReed tak duży
wpływ mają wymienione przeze mnie formacje, czy jest to zupełnie
nieświadome, nie mniej jednak zespół dodaje wiele od siebie, tworząc w
rezultacie coś oryginalnego, nowego…
Myślę, że po udanym „Child Of The Sun” zespół stoi na dobrej drodze do
osiągnięcia sporego rozgłosu i w przyszłości może stworzyć jeszcze wiele
solidnych dźwięków, a nam pozostaje tylko na to czekać..
8,5/10
Marcin Magiera