1. Intro 02:03
2. Reborn Together 06:20
3. Una piacevole sorpresa 04:20
4. The Shades 07:32
5. My Black Hole (Trilogy Part I) 04:10
6. Figlio della vita (Trilogy Part II) 03:30
7. My White Stars (Trilogy Part III) 04:12
8. Dreams Beyond the Sky 04:16
9. Oltre me 04:20
10. After the End 07:26
11. Outro 02:23
Rok wydania: 2014
Wydawca: Revalve Records
http://www.nefesh.eu/
Jeśli brać pod uwagę wydane w 2006 roku złożone z czterech kompozycji
demo zespołu, to najnowsza produkcja – „Contaminations”, wydana pod
szyldem Revalve Records, jest trzecią płytą włoskich przedstawicieli
metalu (można by tutaj zaryzykować, aby słowo metal poprzedzić
wyrażeniem prog). Poprzednia pełnoprawna płyta w dyskografii zespołu
„Shades and Lights” światło dzienne ujrzała 3 lata temu.
Nowa płyta rozpoczyna się niepokojącym intrem, jakbyśmy przy jego
dźwiękach wchodzili na niepewną taflę lodu. „Reborn Together”, pierwsza z
kompozycji jest bardzo silnym uderzeniem, próbującym uczynić wyrwę w
tej grubej i zimnej warstwie lodowej, aby móc gołym okiem zobaczyć, czy
głębiej nie zalegają jakieś subtelniejsze muzyczne pokłady (patrz
okładka). Utwór ten z niemal growlową wokalizą, brzmi jak Celtic Frost z
Tomem Warriorem na wokalu. Jednak kiedy spojrzeć głębiej, subtelniejsze
muzyczne pokłady faktycznie występują. Już kolejny na płycie
włoskojęzyczny „Una piacevole sorpresa” jest dowodem na to, że do słowa
metal można jednak dopisać wyrażenie prog, a niektóre fragmenty brzmią,
niczym klasyczny przedstawiciel prog metalowego rzemiosła (chociażby
Symphony X). Oczywiście takich lodowych, zimnych muzycznych pokładów z
mocnym gardłowym wokalem jest na płycie więcej (momentami nawet
dominują), ale zostały jakby skruszone, są taką płynącą z muzycznym
prądem lodową krą. Muzyka która przetacza tą krę, jest więc fragmentami
ostra i zimna jak postrzępione góry lodowe, a czasami miękka i ożywcza
jak tafla przejrzystej wody. W tych „nielodowych” momentach, wokaliście
zdarza się śpiewać w ojczystym języku („Una piacevole sorpresa”, „Figlio
della vita (Trilogy Part II)”, „My White Stars (Trilogy Part III)”) i
trzeba przyznać, że dodaje to muzyce bardzo oryginalnej barwy.
I właśnie te bardziej konwencjonalne wokale (zarówno włoskojęzyczne jak i
angielskojęzyczne) jakoś bardziej pasują mi do muzycznej konwencji.
Zespół nie umie jednak zrezygnować z owych brutalizmów, którymi
naszpikowana została cała płyta, w pewnym sensie może i urozmaicają jej
muzyczną przestrzeń, ale moim zdaniem jest ich zdecydowanie za dużo.
Słuchanie „Contaminations”, daje więc efekt próby przebrnięcia z jednego
kawałka kry na kolejny sprawiając, że w pewnym momencie czuje się
oznaki zmęczenia. Ukojeniem jest delikatne dwuminutowe „Outro” kończące
ten niespokojny, pokruszony niczym lodowa kra, a dzięki temu bardzo
niespójny, muzyczny materiał.
5,5/10
Marek Toma