CD 1
1. In Your Dark Pavillion – 10:03
2. You Are Not The One Who Loves Me – 6:47
3. Of Lilies Bent With Tears – 7:10
4. The Distance; Busy With Shadows – 10:46
5. Of Sorry Eyes In March – 10:35
CD 2
1. Vanité Triomphante – 12:22
2. That Dress And Summer Skin – 9:39
3. And Then You Go – 9:22
4. A Hand Of Awful Rewards – 10:21
Rok wydania: 2011
Wydawca: Peaceville
http://www.myspace.com/officialmydyingbride
„Evinta” – czyli efekt piętnastu lat pracy, który niedawno ujrzał światło dzienne. To w wielkim skrócie.
Okrągła rocznica istnienia zespołu nobilituje. Jedni jadą ogromne trasy,
jedni wydają typowe wyciągacze pieniędzy fanów czyli płyty best of.
Jeszcze inni nagrywają najbardziej znane utwory na nowo (taki best of
można zrozumieć) choć niektórzy, jak ostatnio Helloween przy okazji
krążka „Unarmed”, powinni sobie odpuścić. Muzycy My Dying Bride w celu
uczczenia dwudziestej rocznicy istnienia formacji dokonali rzeczy
jeszcze innej. Nagrali album w skład którego wchodzą utwory skomponowane
w oparciu o motywy i najciekawsze fragmenty innych kompozycji. Co
ciekawe nie ma tu typowego rockowego instrumentarium. Całą atmosferę
buduję delikatne dźwięki orkiestry i instrumentów klawiszowych.
Powiem szczerze, ze jestem tą płytą zauroczony! To co zrobiło My Dying
Bride to dla mnie osobiście mistrzostwo Świata. Genialnie słucha się
kolejnych utworów i wyłapuje fragmenty, które się zna, podane jednak w
nowej, diametralnie innej aranżacji. Powstał krążek, któremu blisko do
muzyki filmowej czy dźwięków, które znajdują się na albumie „Farscape”
Klausa Schulze i Lisy Gerrard. Znakomitą większość czasu trwania
wydawnictwa wypełniają dźwiękowe pejzaże, na tle których słyszymy bądź
to melodeklamacje Aarona Stainthorpe’a bądź operowe partie niejakiej
Lucie Roche.
Powstała płyta piękna. Album, którego słuchanie jest wspaniałą chwilą na
relaks i który może się spodobać osobom, które na co dzień nie słuchają
muzyki tej brytyjskiej formacji. Nastrój budowany przez orkiestrę czy
kosmiczne odloty instrumentów klawiszowych działają niczym terapia.
Złapałem się na tym, że od kilku ładnych już dni codziennie po pracy
serwuję sobie odpowiednią dawkę tych nieziemskich dźwięków.
Tej płyty nie można traktować jak zlepka pomysłów. To zaplanowany i
zagrany ogromnym wyczuciem materiał, który dzięki wizjom muzyków nabrał
niezwykłych barw. Absolutnie, mój kandydat do czołówki tegorocznego
podsumowania..
9,5/10
Piotr Michalski